Jak elegancko popaść w depresję i stracić resztki godności w weekend, czyli typowa randka z Tindera (Cz. 1)

Joanna Lech

Tinder jako źródło cierpień, najbrutalniejsza aplikacja randkowa, eksperyment socjologiczny dla opornych, strata czasu, najczęstsza przyczyna samobójstw, rozwodów i chorób wrzodowych żołądka w Polsce. Oraz najfajniejsza gra na telefon, jaka kiedykolwiek powstała.

Niektórzy użytkownicy jednak zdają się nie wiedzieć, jak właściwie z niego korzystać. Poniższy cykl ma na celu w jasny sposób przybliżyć to zagadnienie. Enjoy!

 

 

 

Tinder. Podręcznik użytkownika (7): Jak elegancko popaść w depresję i stracić resztki godności w weekend, czyli typowa randka z Tindera (Cz. 1)

 

W dzisiejszym odcinku chciałabym poruszyć tak ważny temat tinderowej randki oraz tego, w jaki sposób należy się do niej przygotować.

Na początek poradnik dla dziewcząt. Jeśli jesteś dziewczyną i wybierasz się na randkę z Tindera, możemy z góry założyć, że jesteś taką samą spierdoliną jak ja i śmierdzisz, spędzając pół życia na kanapie w pozycji embrionalnej, z gębą przygniecioną kocią dupą i wypchaną czipsami, pochlipując „forever alone” przy powtórkach Przyjaciół. Jednakże fear not, dla każdego jest jakaś nadzieja. No, prawie. Na sam początek zdecydowanie zalecałabym prysznic, a następnie kilka głębszych. Oraz dezynfekcję.

 

 

Gdy już otrzeźwiejesz i poważnie przemyślisz sytuację – spojrzysz na siebie w lustrze, spojrzysz na zawartość szafy, portfela i z powrotem na swoją zalaną mordę – i wpadniesz w panikę, polecam kilka kolejnych głębszych i nowy odcinek Sherlocka. Potem możemy brać się do właściwych przygotowań.

Przesuń randkę wymigując się krwawą biegunką i nastaw budzik na 7:00 rano, bo przygotowywanie się do tej kolacji zajmie ci przecież cały dzień. Dosłownie, cały dzień.

Najważniejsze jest nastawienie. Nie, nie możesz wyjść nigdzie w tej bluzie z kotkami. Pamiętaj, w końcu jesteś obiektem seksualnym, nie żadną tam panią doktor. Przybierz swój kamuflaż seksi pantery na łowach (godowych) i zacznij już teraz nerwowo chichotać do Jacka Danielsa, jednocześnie wypychając sobie stanik starą skarpetą. To odwróci jego uwagę nie tylko od twojego kompletnie zjebanego nieogarnięcia, ale, co najważniejsze, od krzywego ryja. Gdyby to jednak nie okazało się wystarczające, na wszelki wypadek, tak, nałóż makijaż.

Dosłownie, nałóż na swoją twarz możliwie jak największą ilość makijażu. Znaczy podkład. Łopatą. Nałóż podkład łopatą. Walnij się z całej siły w łeb łopatą pełną podkładu, to powinno pomóc, a jakby nie, wysmaruj jeszcze palcami w artystyczne smugi. Upewnij się, że odcień jest zdecydowanie za ciemny i wpada w pomarańczowy, nie chcesz przecież wyglądać jak albinos.

 

 

OK, następnie pomaluj oczy. Najlepiej używać kolorów takich jak: czarny, różowy, brokat, więcej czarnego; nic lepiej nie świadczy o tym, że jesteś łatwą tindrową dziwką niż intrygujące barwy kiepsko zblendowanych cieni. Naturalny makijaż nude no make-up ma za zadanie podkreślić piękno kobiety i dodać twarzy nieco świeżości i delikatności, tak pożądanych na pierwszej randce. Nie oszukujmy się, ty jesteś na to zdecydowanie za brzydkim pierdolcem. Dorysuj kreskówkowe brwi i jebnij korektor, bo, na boga, te wory pod oczami na pewno ci widać z księżyca. I pryszcze też. Na koniec konturowanie, możesz darować sobie bronzer i przejść od razu do domalowania sobie nowych warg klauna i rysów twarzy, jak profesjonalistka na YouTubie z Prokocimia. W końcu nikt nie uwierzy, że chodzisz na siłownię, nie z tym zwisającym trzecim podbródkiem, świnio.

 

 

Zdejmij te binokle i aparat na zęby. Rozpuść włosy, tylko je wcześniej wyszoruj. Dwa razy. Proszkiem do prania. I zaczesz. No dobra, spróbuj. I zepnij w coś, co nie będzie przypominało porażonego prądem pudla. Do okrzesania Puszczy Białowieskiej, w sensie do depilacji, doradzam użyć piły. Natomiast jeśli jesteś ślepa jak jebany nietoperz, załóż jednodniowe kontakty, ale upewnij się, że wcześniej wydałaś już fortunę na tipsy, dzięki czemu i tak będziesz ślepa, w dodatku upodobnisz się do kogoś z książek o wampirach, a wampiry są seksi. Przekrwione białka oczu ukryją też fakt, że twoja koordynacja ruchów nadgarstka ma jednak więcej wspólnego z obrazami Picassa niż makijażem, heh. Gdy w końcu wyglądasz jak z okładki, no dobra, z okładki magazynu dla rolników, no dobra, inaczej: gdy w końcu wyglądasz jak aktorka z niskobudżetowego filmu porno z targetem domu spokojnej starości – perfekt! Pora się ubrać. Przywdziej skafander płetwonurka, zatkaj nos i możesz śmiało rzucać się w stos łachów pod krzesłem. Nic nie jest „może za brudne” ani „zbyt pomięte”, upewnij się tylko, że cokolwiek założysz, będzie pasowało do jednej z trzech najważniejszych kategorii: za ciasne, przykrótkie, oczojebne. Perfekcyjnym wyborem byłoby wpasowanie się we wszystkie trzy. Ujdzie ta kiecka ze studniówki, tylko wskocz w dwie pary spanksów i trochę bardziej obciągnij dekolt. Nic lepiej nie świadczy o tym, że jesteś łatwą tindrową dziwką niż brokat na cyckach i między zębami, pamiętaj. Grunt to dobre pierwsze wrażenie.

 

 

Następnym krokiem jest atrakcyjny zapach. Nałóż przebranie damy w oparach, w tym wypadku w ogóle się nie hamujemy, tylko pryskamy jak popadnie perfumą „smells like desperation” na stęchłe rajty, pod pachę sprayem na robaki, a do butów wkładamy dwie mini-pieluchy. Do tego tyle dezodorantu z Biedry o zapachu leśnej kostki do kibla, żeby on mógł cię poczuć, zanim jeszcze w ogóle cię zobaczy. Nie wspominam nawet o mentosach do gęby – nie, nie na wypadek buziaków (chciałabyś) – to ma go jedynie uchronić od omdlenia.

OK. Czas na buty. Wiadomo, że buty na randce nie służą do chodzenia, ale do wyglądania. Wybierz te najmniej rozchodzone i możliwie najbardziej niestabilne szpilki, dzięki czemu nabierzesz gracji w ruchach niczym rozkraczona kaczka. Będziesz także zalotnie syczeć z bólu przy każdym kroku.

I narzekać cały wieczór. Nie zapomnij o narzekaniu.

 

 

Miej także pewność, że założyłaś wystarczająco dużo biżuterii. Ma to wiele zalet: po pierwsze, stać cię. Po drugie, brzęczenie bransolet chociaż częściowo zagłuszy twój wkurwiająco piskliwy głosik. No i on nie będzie mógł uciec ze spotkania, odpadnie wymówka, że zgubił cię w tyle, bo będziesz podbrzękiwać za nim po tym wyboistym bruku jak jednoosobowa orkiestra wojskowa.

Ostatnią ważna rzeczą jest torebka. Wybierz tę najbardziej pojemną, która da mu jasno do zrozumienia, że kurewsko przepłaciłaś za ten szajs na chińskim bazarku. Oraz że masz wyjątkowo paskudny gust. Miej pewność, że przed wyjściem spakowałaś do niej najistotniejsze randkowe artefakty, takie jak: spray do butów, książeczka z dowcipami o blondynkach, zdjęcie swojego kotka,

makijaż. Dosłownie zgarnij do torebki wszystkie rzeczy ze stolika, wszak gdy jakimś cudem zaliczysz i on pozwoli ci zostać na noc, może biedny wykitować na zawał po zobaczeniu twojego prawdziwego ryja. Nie, na serio: poranne zawały serca spowodowane są głównie efektem „twarzy pandy na poduszce obok”, a nie właściwą chorobą serca. Badania naukowe potwierdzają.

Prewencyjnie zaopatrz się w drobne na bilet do nocnego autobusu, przecież nie ma co liczyć, że odprowadzi cię na postój taksówek. Czy do drzwi.

 

 

Dalej: zupka chińska, to mu pokaże, że potrafisz gotować. Weź także środki czyszczące, jak już będziesz w kuchni, możesz przy okazji posprzątać. Otwieracz jest niezbędnym wyposażeniem każdej prawdziwej kobiety, miej pewność, że zdążyłaś rozebrać się przynajmniej do bielizny, kiedy już podajesz mu piwo. Które sama kupiłaś. Wszak tylko do tego się nadajesz, no, oprócz robienia mu loda, gdy będzie oglądał powtórki meczu, bo, nie miejmy wątpliwości, do tego właśnie sprowadzi się wasza randka. Doskonale. Nie zapomnij też zabrać szerokiego wyboru szajsowych gumek, dzięki czemu stosunek już i tak przerywany (beknięciami) będzie jeszcze bardziej ekscytujący. Na koniec najważniejsze: chusteczki, użyjesz ich zamiast prysznica, którego ci pożałuje, a także do ukradkowego chlipania przez cały wieczór, gdy będzie wychodził do kibla.

Tuż przed wyjściem nie zapomnij napisać mu kilku miłych słów w rodzaju: „Ja też bardzo lubię ostry anal i bicie łopatką do naleśników”, to go upewni, że jesteś zainteresowana budowaniem trwałej, partnerskiej relacji, a także usprawiedliwi wydanie małej fortuny na twój posiłek. Wiesz co, w sumie to żresz jak świnia, może od razu wyślij mu zdjęcie cycków.

 

 

OK, pora ruszać, ostatnie spojrzenie w lustro, weź głęboki oddech i głęboki łyk z piersiówki, w której zmieszałaś wszystkie resztki dostępnych w domu alkoholi. Ja czasem lubię przez chwilę popłakać przy mojej półce z dyplomami i książkami, to dodatkowo obniża samoocenę, dzięki czemu nie posiadam żadnych nadmiernych oczekiwań co do wieczora. OK, no to powodzenia, baw się dobrze, świnko!

Edit: Jeśli jesteś dziewczyną i spotykasz się z dziewczyną z Tindera, to nie ma nic prostszego. Możesz spokojnie pominąć wszystkie powyższe kroki i zabrać na randkę album ze zdjęciami swoich kotków, zacząć pakować graty do przeprowadzki i synchronizować okresy. Dziewczyna z Tindera, która nie jest facetem w przebraniu szukającym trójkąta, jest jak Święty Graal. Zlajkowała twoją mordę i przecież się umówiła, więc jest jeszcze bardziej zdesperowana niż ty. Jest także taką samą spierodoliną, co wciąż nie ogarnęła, że do takich akcji są sto razy lepsze serwisy. Będziecie żyć razem długo i szczęśliwie, prosiątka.

(Wszystkie zrzuty pochodzą z mojego Tindera i są prawdziwe.)

• • •

Tinder. Podręcznik użytkownika – spis odcinków

• • •

Joanna Lech – rocznik '84. Pisarzyna (facebook.com/of.joannalech), social media ninja (insta&fb/hejdzodzo), mama troll (fb/shitpeoplesaytojoanna). Skarb kultury narodowej (Polska). Joanna o sobie: jestem z Krakowa.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information