Ziemia Urlop (Następny)

Wojciech Stępień

W swym słynnym eseju, opublikowanym na łamach tygodnika „The Nation and Athenaeum” w październiku 1930 roku, James Maynard Keynes przywołuje wymowną scenę zapłaty za usługi krawieckie z dziesiątego rozdziału Przygód Sylwii i Bruna Lewisa Carrolla. Przedstawia ona Profesora, który odprawia z kwitkiem przybyłego doń z rachunkiem krawca. „Zawsze warto odczekać kolejny rok, by zarobić dwa razy więcej pieniędzy” – radzi dwójce tytułowych bohaterów naukowiec i zbywa delikwenta obietnicą uiszczenia podwójnej opłaty po upływie dwunastu miesięcy. Co w tym wypadku robi krawiec? Ignorując zachwalany przez klienta prestiż wynikający z posiadania tak dużej ilości gotówki, godzi się na odsunięcie zapłaty w czasie już na samą myśl o obfitości przyszłej fortuny i o władzy, która idzie z nią w parze.

Możemy zaobserwować w przywołanym fragmencie dwie wyjątkowe okoliczności: obietnicę późniejszej zapłaty (Profesor mógłby równie dobrze wystawić krawcowi weksel) oraz potęgę akumulacji kapitału, nawet jeśli jego pomnażanie jest jedynie kwestią ewentualności. Sama tylko możliwość podwojenia pieniędzy sprawia, że krawiec jest skłonny w tym wypadku zabezpieczyć swoje dzisiejsze przetrwanie dostatkiem czekającym na niego w przyszłości. Ale co pozwoli mu w sytuacji braku potrzebnych środków kontynuować świadczenie swoich usług? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby obietnica Profesora (weksel) – jego słowo (promesa) i zobowiązanie zapłaty – stały się instrumentem zbywalnym, którego posiadanie (a zatem i prawo do odebrania zapłaty) jest przedmiotem negocjacji (transakcji). Tak pomyślanemu instrumentowi można wobec tego nadać pewną wartość (np. wartość oczekiwanej zapłaty) i oferować jego sprzedaż (pobierając np. prowizję). Kupujący, zainteresowany posiadaniem owego weksla, musi jednak, tak jak i krawiec, uwierzyć w wypłacalność Profesora. Mamy zatem w tej krótkiej scenie dwa podstawowe aksjomaty współczesnego globalnego społeczeństwa: wartość wymienną oraz akumulację kapitału.

 

Ciemno już, zgasły wszystkie światła

 

Odwołując się do Carrolla, Keynes ilustruje egzemplum człowieka-celownika (the “purposive” man), konstruktu mającego przedstawiać celowość w zabieganiu o bogactwo. Człowiek-celownik (bądź celowy człowiek) to maszyna, która w nieustannym i niezaspokojonym wirze poszukuje i dąży do celu swoich operacji. Dla Keynesa celowość oznacza przykładanie większej wagi do przyszłych rezultatów swoich czynów niż troskę o ich jakość czy ich bezpośrednie skutki dla otoczenia

 

Celowy człowiek zawsze stara się zapewnić swoim czynom fałszywą i złudną nieśmiertelność poprzez przesunięcie zainteresowania nimi naprzód w czasie. Nie kocha swojego kota, lecz jego kocięta, ani – wprawdzie – samych kociąt, lecz tylko kociąt kocięta, i tak naprzód na zawsze aż po kres kociestwa. Dla niego bowiem dżem nie jest dżemem, chyba że dżem ten jest jutrzejszym dżemem, nigdy zaś dzisiejszym. Tak więc pchając swój dżem w przyszłość zawsze do przodu, dąży zabezpieczyć mu zgotowanie nieśmiertelności.

 

Innymi słowy, CZŁOWIEK-CEL jest samonapędzającą i samoreplikującą się maszyną, która porusza się w ruchu po linii nieskończonej (kreśląc ósemkę i kręcąc się w kółko). Nie interesuje nas jednak w tej chwili biologia tej maszyny. Zwróćmy uwagę na kategorię czasu, który dla ośrodka władzy jest jak najbardziej względny. Ośrodkami władzy w relacji wekselakumulacja kapitału są w tym wypadku: pracodawca (konto bankowe, z którego transferowana jest płaca za pracę), partner(ka) w operacjach czarnorynkowych (szarostrefowych, pozapodatkowych), jak i każda inna jednostka wchodząca z pozostałymi jednostkami w stosunek policzalnego długu. Zagadnienie władzy w związkach niepoliczalnego długu jest zagadnieniem odrębnym. Człowiek-cel „zbyt długo był szkolony by dążyć, lecz nigdy się nie cieszyć” (Keynes). Nie znajdując radości w dążeniu, ciągle oddalając radość z osiąganego – w jego mniemaniu – celu w niezdefiniowaną przyszłość, “purposive” man napędza spiralę długu, którą hipnotyzują go jednostki będące we władaniu kapitału, akumulowanego w celu generowania ciągłego zapotrzebowania na dług wśród ludzi dążących do celu. To błędne koło par excellence.

 

Ciemno już, zgasły wszystkie światła

 

Fundamentem policzalnego długu jest postawa roszczeniowa. Prostym systemem księgowania długu jest system wekslowy. Za jego pomocą ludzie mogą między sobą dokonywać transakcji, wchodzić między sobą w relacje, które w najdalej idącej generalizacji ograniczają się do wymiany karteczek z informacją, którą można przeliczać i na podstawie której można prognozować przyszłość. Karteczki te mogą przybierać obecnie formę cyfrową. Jej najlepiej zbywalną postacią (przyjmowaną przez każdego, od każdego, wszędzie i zawsze, i w każdej ilości) jest waluta. Aby zdobyć walutę w sytuacji, w której się jej nie ma, należy ją pożyczyć, ukraść lub sprzedać w zamian swój czas. W grę wchodzi również oszustwo bądź znalezienie, lecz są to przypadki skrajne, które, gdy przynoszą liczący się zysk, zostają z reguły wyeliminowane przez różnego rodzaju niesprzyjające okoliczności.

Aby pożyczyć pieniądze, należy wejść w relacje z pożyczkodawcą policzalną w karteczkach. Należy wyjść któregoś ranka z domu i udać się do lokalnego oddziału banku, a najlepiej zrobić to po pracy, by nie brać niepotrzebnie urlopu. Edukacja to bilet do sukcesu, a sukces jest celem definiowalnym w przyszłości. Za edukację, jak za wszystko inne, trzeba płacić – to podstawowe prawo przyszłości. Płacimy w formie karteczek. Karteczki pożyczamy z banku. Możemy też iść do pracy (zostać zatrudnionym), wchodząc z pracodawcą w relację dłużną, w ramach której jesteśmy mu winni przepracowany czas w zamian za karteczki. Pracodawca pożycza karteczki z banku bądź sam wchodzi w relacje dłużne z innymi jednostkami (emitując akcje i/lub obligacje, bądź dokonując fuzji). Umawiamy się z pracodawcą na określoną ilość karteczek za określoną ilość godzin spędzonych na pracy. Najlepiej się umówić na etat, lecz jest to obecnie forma umawiania się nieatrakcyjna dla pracodawców z punktu widzenia dbania o akumulację kapitału.

W sytuacji, gdy inicjatorem długu jest organ administracji państwowej (Narodowy Bank Polski, Rezerwa Federalna, Europejski Bank Centralny), wypłacalność nie stanowi problemu, gdyż organ jest jednocześnie eminentem środka płatniczego (karteczek). Taka konstrukcja kreacji długu jest powiązana z kategorią czasu, jaki władza emituje w otchłań rzeczywistości. Czas ten jest w zasadzie jedynie czasem przyszłym zbudowanym w różnym stopniu (zależy to od opcji ideologicznej władzy) na czasie przeszłym. Czas przeszły, jak wiadomo, ma niemały potencjał, aby pełnić rolę drogowskazu – to historia służy pomocą w postaci niezliczonych „złotych wieków”, „starych, dobrych czasów”, „wielkich postaci” czy „wielkich projektów”. Czas przyszły natomiast jest schematem bardziej skomplikowanym. Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że w celu zagwarantowania wypłacalności władza zmuszona jest relatywizować czas przyszły kosztem teraźniejszości. Robocze dni tygodnia ulegają spłaszczeniu i celowy człowiek myśli już tylko o sobocie, urlopie, wypłacie, emeryturze, ostatniej racie kredytu. Celem człowieka jest spłata długu. Emisja długu miała miejsce w przeszłości. Dług jest najprawdopodobniej mitem.

 

 

Ciemno już, zgasły wszystkie światła

 

Na biegunie przeciwległym względem Keynesa cytującego Carrolla sytuuje się Wheen zamieszczający w swojej biografii Marksa anegdotę o wizycie piekarza, pragnącego odzyskać swój dług, w domu filozofa. Dostarczyciel pieczywa zagroził pewnego dnia witającemu go Edgarowi, sześcioletniemu synowi Karola, że w razie braku zapłaty za dotychczasowe usługi ten nigdy już nie dostarczy swoich wypieków pod numer 18 przy Dean Street. Malec tłumacząc nieobecność ojca porwał trzy bochenki i uciekł co sił w nogach. Produkty, tak jak i karteczki, można z powodzeniem kraść – unika się wówczas przeszkody w postaci zdobycia waluty.

 

Od tygodnia osiągnąłem miłe stadium, w którym z braku surdutów, ulokowanych w lombardzie, nie wychodzę już z domu, a z braku kredytu nie jadam już mięsa. To wszystko fraszka, ale obawiam się, że ta obrzydliwa sytuacja skończy się kiedyś skandalem.

• • •

Czytaj także:

• • •

Wojciech Stępień (1985) – kompozytor, poeta, prozaik, okazjonalnie aktor i wodzirej. Autor tomiku poetyckiego Ściana Insana, muzyk ze stajni cichego nabiauu, satelita Chleba. Mieszka na krakowskich Klinach.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information