Krakowski realizm knajpiany (9): Pod Jemiołą i Miasto Krakoff

Agnieszka Pudełko

Miasto Krakoff i Pod Jemiołą – dwa niemalże legendarne kluby, których wspomnienia zachowały się już tylko w pamięci uczestników tamtejszych imprez (chociaż bywa ona wybiórcza) i w książkach, których akcja toczyła się w tych knajpach.

Maciek Maleńczuk w piosence Miasto Kraków śpiewał: „Kraków piękny, trochę śmierdzi, a poza tym po staremu”. Tytuł utworu nie jest jednak tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Oprócz opowieści o stolicy Małopolski, nawiązuje on także do nazwy knajpy, która mieściła się w dawnym Domu Plastyków przy ulicy Łobzowskiej. Poza Maleńczukiem często można tam było spotkać Czesława Miłosza, chociażby podczas wręczania Pawłowi Marcinkiewiczowi i Jackowi Podsiadle nagrody swojego imienia.

W Mieście Krakoff często musiał bywać także Sławomir Łuczak, skoro umieszczał knajpę w prawie każdej ze swoich książek. Jak informują bohaterowie Archipelagu Rynek, żeby dostać się do klubu, należało pokonać „siedmiominutową drogę na Łobzowską”1. Później było już tylko: „Miasto Krakoff, muzyka, kobiety, wspomnienia. Alkohol, w którym zatoniemy”2. Te cztery słowa przewijają się nieustannie w opisach klubu: „Zaczynamy tańczyć. Muzyka wpija nam się w ciała. Kręcimy się w pobliżu młodych, pięknych kobiet wdzięczących się do nas swoimi piersiami, udami, krągłością pośladków. Chcielibyśmy po nie sięgnąć, jednak doskonale pamiętamy o gloryfikacji samotności. Nie zamierzamy jej zdradzać nawet z najczystszą formą piękna”3.

Bohater innej książki Łuczaka – Metamorfozy, przychodzi tu na koncert zespołu Przewróć Się Na Cyce Lala. Jego zdaniem Miasto Krakoff „prezentowało się wewnątrz niezwykle ekspresyjnie. Migotające różnymi kolorami światła; długie, ciągnące się przez całą salę bary, a nad nimi kilkanaście telewizorów, w których rozmieszczono rozmaite przedmioty kultury masowej, począwszy od lalki Barbie, przez butelkę coca-coli, do wizerunków bóstw, obowiązujących w Polsce”4.

Wzmianka o klubie pojawia się też w kryminale Człowiek ostatniej szansy Jarosława Klejnockiego. Jeden z trupów zostaje odnaleziony w antykwariacie przez alfonsa – Dzidzię, który „był niegdyś krytykiem literackim, podobno dość wziętym. Pisywał w prasie, potem w Internecie. Zdaje się, że na jakimś portalu zajmującym się literaturą kryminalną”5. „Dopóki istniał klub Miasto Krakoff, dość modny w swoim czasie, zwykł pracować właśnie tam”6.

Podobnie jak w przypadku Miasta Krakoff, defekt Jemioły polegał na tym, że nie gwarantowała ona rozrywki w postaci możliwości obserwacji tłumów przetaczających się przed knajpą. Pub Pod Jemiołą mieścił się bowiem w podwórzu Floriańskiej. Na brak widoków narzekali między innymi bohaterowie Archipelagu Rynek: „Znów siedzimy w Vis-a-vis. Zastanawiamy się, czy przenieść nasze zwłoki do Jemioły, czy zostać na płycie Rynku i za darmo, bez żadnego abonamentu oglądać reality show w postaci setek odmiennych osobowości, mijających nasz stolik. Zostajemy. Z bramy Jemioły widać tylko Jemiołę i skrawek Floriańskiej. Chcemy dziś czegoś znacznie więcej”7. Zwykle knajpa była dla nich na tyle atrakcyjnym miejscem, że spędzali tu dużą część tygodnia: „I znów Jemioła. Porządku strzeże tu najsympatyczniejszy bramkarz świata. Barmani wymieniają z nami uścisk dłoni. Byli gitarzyści popularnych zespołów szukają pracy i punktu zaczepienia. Doskonale znane kobiety prawdopodobnie nie szukają już niczego. Faceci, niczym rabinowie nad Torą, pochyleni nad kuflami piwa. Zaprzątnięci mniej lub bardziej interesującym snuciem planów, z których żaden nie zostanie zrealizowany. Kilka młodych twarzy zachwyconych jeszcze pijanym, wieczornym Krakowem, odnajdujących w nim wyłącznie pozytywne strony. My też kiedyś tacy byliśmy – pięć, siedem, osiem lat wcześniej. Pogrążaliśmy się w wieczornych eskapadach do różnych knajp – piliśmy piwo, przeżywaliśmy wielkie miłości, a kiedy one przepadały, pakowaliśmy manatki i wyjeżdżaliśmy do Londynu, aby tam próbować zapomnieć, zarobić pieniądze lub coś w tym rodzaju, a może po prostu odnaleźć kolejną kobietę”8. Ci sami bohaterowie w innym momencie stwierdzają: „Miło jest siedzieć w Jemiole, podczas gdy na zewnątrz szaleją majowe, a może już czerwcowe deszcze; to bardzo przyjemne spotkać tych samych znajomych, wśród których czasami pojawi się nowa kobieca twarz, nowy pierwiastek, po który wystarczy się tylko schylić, nazwać i stwierdzić, że wszystko się zmienia”9.

Motyw odnalezienia miłości Pod Jemiołą (sic!) pojawia się u Łuczaka dość często: „Ja zwlokę się wieczorem do miasta, spotkam się z Tomkiem w Jemiole. Wypijemy kilka piw. Nadzieja, że tego dnia poznamy kobiety naszego życia, będzie nam towarzyszyć. Umilimy sobie oczekiwanie kanapką na ciepło z nowo otwartego baru, który zacumował w podwórku Jemioły”10. Podobną nadzieję żywił Tymon, bohater opowiadania Lombard z tomu Wigilijne Psy: „To zabawne, jak zmienia się piękno kobiet. Agnieszkę poznałem trzy lata temu – wtoczyłem się pijany do knajpy. To była Jemioła na Floriańskiej. Agnieszka siedziała przy szerokim, drewnianym stole, a ja nie mogłem oderwać od niej oczu. Była jak Minolta w naszym lombardzie. Przychodziłem do Jemioły codziennie, w nadziei, że znów ją spotkam. Zjawiała się raz w tygodniu, zawsze z koleżanką. Do ich stolika przysiadali się faceci, by odejść dziesięć minut później, i zaczynałem rozumieć, że Agnieszka nie jest dziewczyną dla kogoś takiego jak ja”11.

Ta knajpa jest także ulubionym miejscem Kornela z opowiadania Brud z tomu Cud nad Wisłą Jarosława Klejnberga: „Zrobiło się późno. Ostatni goście wychodzili. Nastał więc czas na Kornela, który wytoczył się z Jemioły na swych biednych nogach. Floriańska lśniła w świetle wystaw sklepowych, przypominając wielobarwny wzorzysty kobierzec, pokawałkowany przez sztukmistrza. Za plecami Kornela, w dali, migotała Brama Floriańska, a przed nim wykrzywiał gębę Kościół Mariacki”12. Motyw zataczania się krakowskiej bohemy na Floriańskiej to zresztą nic nowego, wystarczy spojrzeć na rysunek Henryka Szczyglińskiego Pijana Brama Floriańska, znajdujący się w Jamie Michalika. W końcu w Jemiole, jak pisał Irek Grin w Szerokiej drogi Anat, zazwyczaj „siedzą biedni, sfrustrowani intelektualiści; oni głównie gadają o dupach, a nawet jeśli chwilowo milczą, gapiąc się w te swoje szklanki, to na pewno będą chcieli…”13.

 

1 Sławomir Łuczak (2009). Archipelag Rynek. Kraków: Vis-a-vis etiuda. Wydanie II, str. 11.

2 Ibid., str. 14.

3 Ibid, str. 14.

4 Sławomir Łuczak (2000). Metamorfoza. Kraków: Wydawnictwo Baskerville, str. 319-320.

5 Jarosław Klejnocki (2010). Człowiek ostatniej szansy. Kraków: Wydawnictwo Literackie, str. 108.

6 Ibid.

7 Sławomir Łuczak (2009). Archipelag Rynek.Kraków: Vis-a-vis etiuda. Wydanie II, str. 17.

8 Sławomir Łuczak (2009). Archipelag Rynek. Kraków: Vis-a-vis etiuda. Wydanie II, str. 68-69.

9 Ibid., str. 53.

10 Ibid., str. 43.

11 Łukasz Orbitowski (2005). Wigilijne psy. Gliwice: Wydawnictwo Helion, str. 164.

12 Jarosław Klejnberg (2005). Cud nad Wisłą. Nowa Ruda: Wydawnictwo Mamiko, str. 176-177.

13 Irek Grin (2002). Szerokiej drogi Anat. Warszawa: Prószyński i Ska, str. 276.

• • •

Czytaj także:

• • •

Agnieszka Pudełko (1989) – ukończyła Zarządzanie w kulturze i Kulturę współczesną w Instytucie Kultury UJ, gdzie obroniła pracę magisterską pt. Krakowski realizm knajpiany – krakowskie knajpy w literaturze po 1989 roku. Obecnie doktorantka nauk o zarządzaniu na UJ. Autorka szlaków literackich http://readingmalopolska.pl/pl/trails.html

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information