Krakowski realizm knajpiany (3): Pilch w knajpach

Agnieszka Pudełko

Jerzy Pilch i krakowskie knajpy – to nie tylko kawiarniane wątki w jego powieściach, ale także książki innych autorów, w których występuje, najczęściej zasiadając w jednym z tutejszych lokali.
Bohaterowie Archipelagu Rynek Sławomira Łuczaka uważają go za swojego guru i z wielką dokładnością przemierzają wytyczone przez niego szlaki:

„Jerzy Pilch jest naszym alkoholowym mentorem, mimo że nie siedzi już w >>Zwisie<<, jak pieszczotliwie tytułujemy Vis-a-vis, jest Wiliamem Burroughsem naszego pokolenia, choć – powtarzam to po raz kolejny, aby potwierdzić klarowność tego sformułowania – nie reprezentujemy żadnego pokolenia. Jerzy Pilch i morze alkoholu wypite przez niego w krakowskich knajpach; Pilch żyjący gdzieś w odległej i napawającej nas nostalgią Warszawie (...)”1

Obecność Pilcha w Zwisie potwierdzają także autorzy innych książek. Narrator Odwiecznej, acz nieoficjalnej Roberta Ostaszewskiego – w jednym z opowiadań, o znaczącym tytule A la Mocarny Pilch. Bzik milenijny (bezalkoholowy), opisuje, jak pewnego poranka, siedząc w Zwisie, jedynym miejscu w obrębie Rynku, w którym skoro świt można było dostać znośną kawę, zauważa w drzwiach drink-baru pisarza:

„Pilch wyglądał na spragnionego wędrowca u kresu nocy, u kresu wytrzymałości, poza którym jest tylko załamanie nerwowe, ogólna bessa, płacz i zgrzytanie zębów. (…) Zadziwiająco pewnym głosem zamówił pięćdziesiątkę czystej i colę, potem usadowił się przy najbliższym stoliku. (…) Pilch wypił pięćdziesiątkę, uniósł do góry szklaneczkę z zapojką, przyjrzał się krytycznie brunatnemu płynowi i zaraz odstawił naczynie z powrotem na stolik. Pojawiła się przed nim zaraz następna pięćdziesiątka, którą z równie zadziwiającym kunsztem wprowadził do organizmu (…). Pilch bez problemu radził sobie z kolejnymi pięćdziesiątkami, prezentując nienaganną wprost technikę, niczym inny luterski chłopak, Małysz. (…). I kiedy już rozentuzjazmowany tłum chciał wywlec Pilcha z knajpy, by w tryumfalnym pochodzie nieść go na ramionach wokoło Rynku, arcymistrz wychylił ostatnią pięćdziesiątkę, podniósł szklankę z colą i – o zgrozo – wypił brunatny płyn. Tłum oniemiał, a Pilch wstał i rozkołysanym krokiem niechybnego rewolwerowca oddalił się w kierunku Wiślnej.”2

Pilcha w Zwisie (a raczej Starego Pilchera) spotykają bohaterowie książki Marianny G. Świeduchowskiej (czyli tak naprawdę Marcina Świetlickiego i Grzegorza Dyducha). Nietrudno się domyślić, że pod pseudonimami występują w powieści gwiazdy literatury i krytyki literackiej lat 90. (nieobeznanych z tematem odsyłam do felietonu Krzysztofa Vargi http://wyborcza.pl/1,75517,481199.html). Jedną z nich jest właśnie Stary Pilcher: gardzący liryką, uwielbiający koniak albański, redaktor „Kwartalnika Niepopularnego”. W chwilach wolnych od pracy, a czasami nawet w jej trakcie, lubi zajrzeć do którejś z krakowskich knajp:

„Pilcher Rajmund, felietonista i żartowniś, gryzł się z własną samotnością. Nawet żubrze spojrzenie Mariana Siary nie było w stanie rozchmurzyć jego czoła. Powlókł się więc do hallu powdychać empatyczne opary pani Kasi. Nie usiedział długo przy jej biurku. Anegdotki i żarciki sypiące się ze wszystkich stron były dla niego w tej chwili solą na rany duszy.

Trzask, prask. Zjawia się Owietz w słomkowym kapeluszu i jasnym prochowcu. Nieoczekiwanie dla samego siebie Pilcher ucieszył się. Owietz nie zdążył jeszcze otworzyć ust, kiedy Pilcher objął go apodyktycznie.

Małe piwo, a może dwa nawet – szepnął w kształtne ucho poety. (…)

Wyszli szybko. Trzask, prask.

Idą, słońce świeci niewzruszenie. Wyszli na płytę Rynku i usiedli w pierwszym lepszym ogródku. Posiedzieli chwilę. Porozglądali się. I zamówili co należy.”3

Redaktorzy „Kwartalnika Niepopularnego”, w tym Pilch/Pilcher lubią także przesiadywać w knajpie Pod młodym bambusowym pędem, zwanej popularnie „Popędową”:

„W tym czasie Owietz zdążył zauważyć, że w ogródku Popędowej siedzą również redaktorzy >>Kwartalnika<<. Było to dla nich miejsce codziennych łowów. Zakończywszy swoje prace w redakcji, zasiadali tam z kartonikami, na których widniały cyfry od 0 do 9, i punktowali przechodzące przez Rynek kobiety. Rechotów i trzymania się za brzuchy było przy tym co niemiara. Tym razem ów proceder uprawiali Lektorowicz, Muchomorski i Pilcher.

Owietz nie znał tego obyczaju. Dlatego zdziwił się, kiedy na jego widok Pilcher uśmiechnął się w brodzie i pokazał cyferkę 3.

Tajemnicą poliszynela było, że 9 jest zarezerwowane dla Mariana Siary.”4

Rajmund w książce nazywany jest Starym Pilcherem dla odróżnienia go od syna, którego spłodził mając piętnaście lat po przedstawieniu teatrzyku Rabcio Zdrowotek, w garderobie aktorki kukiełkowej. O samym fakcie dowiedział się dopiero 6 lat później. Artystka znalazła go dzięki legitymacji szkolnej, którą zostawił przez nieuwagę, i poprosiła o opiekę nad synem, w czasie kiedy ona odbywała będzie tournée po Australii. Słuch po niej zaginął, toteż młody student filologii polskiej musiał wziąć na swoje barki opiekę nad dzieciakiem.

Młody Pilcher z kolei to „postać zdecydowanie negatywna. 169 cm wzrostu. Wada wymowy. Włosy gęste, czarne. Zęby rzadkie. Ma ładną żonę i to go określa”5. Kobieta stanowi zagadkę dla Świętopełka Świeckiego, który nazywa ją Enigmą „jako że jej prawdziwe imię – Kazimiera – było ujemne poetycko”6– próbując rozwikłać jej tajemnicę spotyka się z nią lub, co gorsze, z jej mężem, w takich krakowskich lokalach, jak Cafe Voland lub Pub Pub.

Kolejna miejska legenda dotycząca Jerzego Pilcha wiąże się z wierszem Marcina Świetlickiego Nieprzysiadalność:

„No proszę sobie wyobrazić:
marzec albo kwiecień
(mmm… raczej marzec), wieczór.
Spotykam JP, jest pijany jak
świnia, a ja jestem trzeźwy
jak świnia. Idziemy na kawę.
On – między morzem wódki a powrotem do domu.
Ja – pomiędzy kłótnią
z jedną kobietą a rozmową z drugą,
która być może także przemieni się w kłótnię.

Siedzimy więc w knajpie,
(choćbym się nawet bardzo skupił, nie pamiętam w jakiej).
On – pijany jak świnia. A ja trzeźwy jak
świnia. Pijemy tę kawę
i nagle on, wskazując mi jakieś dwie siedzące
przy sąsiednim stoliku, proponuje byśmy
się do tych dwóch przysiedli, a ja mówię: Daj mi
spokój, ja nie mam ochoty.
Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju
nieprzysiadalnym. (...)”7

Utwór można odczytywać jako „wiersz z kluczem – J.P. – nie chodzi tu o Jana Pawła”8 (jak mówił sam Pilch). Niestety, knajpa, w której spotkali się pisarze, nie jest znana. Co ciekawe, wzburzenie Pilcha wywołało nie samo umieszczenie go w wierszu, ale jego wartość literacka: „Nie mówię, że głęboką moją satysfakcją jest to, że dałem Świetlickiemu asumpt do napisania kolejnego wiersza, bo pisał wiersze lepsze, więc jak już pisze o mnie, to mógłby lepiej”9.

Odniesienie do wiersza Świetlickiego znalazło się w Pod Mocnym Aniołem:

„Ileż to razy – dajmy na to – kroczyłem trzeźwy jak anioł ulicą Szewską i ileż razy (…) w okamgnieniu, wkroczywszy na Rynek, wpierw sam uczłowieczyłem swe anielstwo, następnie zaś człowieczeństwo moje samo z siebie uległo błyskawicznemu zezwierzęceniu, w okamgnieniu, wkroczywszy na Rynek, pijany byłem jak zwierzę.”10

Trochę z literackiej sławy Pilcha i legend, które narosły wokół jego pobytów w krakowskich kawiarniach, próbują uszczknąć właściciele Pięknego Psa, twierdząc jakoby sami napisali Pod Mocnym Aniołem:

„Dbamy również o to, aby nazwa klubu trafiła do literatury. Wymaga to również dużo pracy, ale i prestiż jest o wiele większy. Zdarza się, że sami musimy pisać wiersze, opowiadania. Raz napisaliśmy nawet grubą powieść. Sygnował ją Jerzy Pilch i sprawa była załatwiona. Dostał za nią literacką Nagrodę Nike.”11

Jerzy Pilch i jego krakowskie alkoholowe ekscesy stały się zdarzeniami niemal mitycznymi i mimo że sam zainteresowany już od dawna nie mieszka w Krakowie, to anegdoty z jego życia okazały się niezwykle trwałe i inspirujące dla innych pisarzy. Dzięki swoim utworom Pilch wytworzył wokół siebie wiele legend, które przysporzyły popularności krakowskim knajpom, na czele z kultowym Zwisem.

 

1 Sławomir Łuczak (2009). „Archipelag Rynek”. Kraków: Vis-a-via etiuda. Wydanie II poprawione i poszerzone, str. 38.

2 Robert Ostaszewski (2002). „Odwieczna, acz nieoficjalna”. Olsztyn: Wydawnictwo Portret, str. 22-23.

3 Marianna G. Świeduchowska (2001). „Katecheci i frustraci”. Kraków: Wydawnictwo Literackie, str. 103.

4 Ibid., str. 211-212.

5 Ibid., str. 244.

6 Ibid., str. 169.

7 Marcin Świetlicki (2011). „Wiersze”. Kraków: Wydawnictwo EMG, str. 159.

8 Jerzy Pilch opowiada Ani Dziewit i Agnieszce Drotkiewicz o Warszawie, Krakowie oraz Granatowych Górach. „Lampa” 9/2004, str. 17.

9 Ibid., str. 17.

10 Jerzy Pilch (2000) „Pod Mocnym Aniołem”. Kraków: Wydawnictwo Literackie, str. 66-67.

11 Maciej Piotr Prus (2012). „Wyznania właściciela klubu Piękny Pies”. Kraków: Wydawnictwo EMG. Wydanie II, str. 87.

• • •

Agnieszka Pudełko (1989) – ukończyła Zarządzanie w kulturze i Kulturę współczesną w Instytucie Kultury UJ, gdzie obroniła pracę magisterską pt. Krakowski realizm knajpiany – krakowskie knajpy w literaturze po 1989 roku. Obecnie doktorantka nauk o zarządzaniu na UJ. Autorka szlaków literackich http://readingmalopolska.pl/pl/trails.html

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information