Fazy i zwały X muzy (13): Adaptacja

Julia Girulska

Podobno można rzucić alkohol, narkotyki, kobiety, żarcie i samochody, ale jeśli raz uzależnisz się od orchidei – jesteś skończony. Nigdy nie rzucisz orchidei. Nigdy. Czy słyszeliście o przypadłości zwanej orchidelirium?

Czarny rynek storczykowatych, szacowany na 6 bilionów funtów rocznego dochodu, wiedzie szlakami wydeptanymi przez handlarzy bronią; przecina ścieżki, którymi z kontynentu na kontynent przerzucane są narkotyki. W przeciwieństwie jednak do przemytu narkotyków czy broni – fantów, które rozpozna nawet przedszkolak, szmuglowanie orchidei pozostaje procederem nieobjętym wielkim ryzykiem. Znajdźcie celnika, który wśród dwudziestu pięciu tysięcy odmian orchidei porastającej cały świat rozpozna te chronione lub zagrożone wyginięciem. Najlepszy dowód na trudności związane z identyfikacją orchidei stanowi sprawa z 2006 r., kiedy na brytyjskim lotnisku Heathrow zatrzymano pewnego trzydziestodwuletniego farmaceutę przewożącego z Malezji około stu gatunków storczykowatych. Doświadczeni specjaliści z Royal Botanic Gardens w Londynie, a więc z placówki posiadającej największą hodowlę orchidei na świecie, niektóre okazy widzieli po raz pierwszy w życiu. Okazało się, że pewne egzemplarze stanowiły obiekt obłąkańczej namiętności dla całych pokoleń badaczy. Pośród przechwyconych kwiatów znajdowała się unikatowa orchidea Rothschilda (Paphiopedilum rothschildianum) rosnąca tylko w jednym miejscu na ziemi – na zalesionym zboczu góry Kinabalu na Borneo. Zapewne to właśnie ilość przewożonych kwiatów zwróciła uwagę celników na nietypową zawartość bagażu. Faktem jest jednak, że i w tym wypadku potrzeba było nie lada specjalistów, mogących orzec, że transport roślin był nielegalny.

 

Paphiopedilum rothschildianum

 

Orchidelirium została okrzyknięta kwiatowa gorączka ery wiktoriańskiej, w drugiej połowie XIX w., kiedy szał na wielobarwne orchidee osiągnął niespotykany do tej pory zasięg, porównywalny może do holenderskiej XVII-wiecznej tulipomanii. W Wielkiej Brytanii opracowano wtedy metodę umożliwiającą uprawę lubieżnych storczyków w oranżeriach, zwanych terrariami. Moda na storczyki zapanowała nie tylko pośród warstwy najbogatszych, którzy mogli pozwolić sobie na opłacanie ekspedycji mających odszukiwać dla nich rzadkie okazy orchidei z najdalszych zakątków świata; ogarnęła też całą klasę średnią, która być może odnajdywała w roślinach, od początków cywilizacji kojarzonych z seksualnością i wykorzystywanych jako afrodyzjak, jakąś formę zastępczą wobec obowiązujących w owym czasie rygorów moralności wiktoriańskiej. Nie zalecano co prawda, by kobiety z dobrych domów zbyt długo wpatrywały się w kwiaty orchidei, bo mogło to wywołać niepożądane rumieńce. Co sobie jednak dziewczyny popatrzyły, to ich. I sama królowa Wiktoria im tego nie odbierze.

 

Nie patrz, bo Ci orchidea ''tam'' wyrośnie

 

Pierwszymi, którzy nauczyli się uprawiać i czynić praktyczny użytek z orchidei, byli Chińczycy. Kwiat obdarzony subtelnym, nęcącym zapachem służył nie tylko do wytwarzania aromatycznych olejków, lecz, przede wszystkim, miał leczyć bezpłodność. Dziś, kiedy stwierdzono brak związku pomiędzy przyglądaniem się kwiatostanom orchidei, wdychaniem ich zapachu a zachodzeniem w ciążę, pociechę mogą stanowić tylko potwierdzone właściwości, czyli… łagodzenie kaca. Już starożytni Grecy i Rzymianie zauważyli, że lepiej znoszą „dzień po” orgii, kiedy w powietrzu unosi się zapach wanilii (też orchidea!) i orchidei. Tak więc w sobotni (i niedzielny) poranek porcja lodów waniliowych może okazać się Waszym prawdziwym sprzymierzeńcem.

 

 

Wszystko zaczęło się od rzeczywistego artykułu prawdziwej Susan Orlean pt. Orchid Fever z 1995 r. Jej tekst dla „New Yorkera” przedstawiał sylwetkę ekstrawaganckiego ogrodnika Johna Laroche’a, zwariowanego specjalisty od upraw orchidei, którego Orlean miała okazję poznać przy okazji toczącego się procesu sądowego. Laroche został oskarżony o kradzież kilkunastu gatunków dzikich orchidei zagrożonych wyginięciem z rezerwatu Fakahatchee Strand na Florydzie. I faktycznie, zrobił to, wraz z kilkoma zaprzyjaźnionymi Indianami ze szczepu Seminole, wykorzystując lukę w prawie, zezwalającą Indianom z tego akurat plemienia wynosić zagrożone gatunki poza teren bagien. Skazany na pół roku w zawieszeniu i grzywnę, z godnością stwierdził przed ławą przysięgłych, że: „Jest najprawdopodobniej najmądrzejszą osobą, jaką zna”, co mogło stać się punktem zapalnym zainteresowania się Orlean jego osobą. Artykuł poświęcony arcyciekawej postaci Laroche’a i jego fascynacji najbardziej pożądanymi kwiatami świata spodobał się w redakcji na tyle, że zaproponowano Orlean poszerzenie materiału i wydanie go w formie książki pt. The Orchid Thief, która ukazała się trzy lata później. Te fakty posłużyły za kanwę szalenie inteligentnego, szkatułkowego scenariusza Charliego Kauffmana do filmu Adaptacja z 2002 r.

 

 

W poprzednim akapicie pisałam „rzeczywistego” i „prawdziwej” w odniesieniu do artykułu i dziennikarki, z uwagi na specyficzną konstrukcję filmu Spike Jonze’a, w którym proces twórczy (pisanie scenariusza) nakłada się na treść owego scenariusza, stając się dlań pożywką. Nałożenie się tych porządków dezorientuje widza na tyle, że mało do kogo dociera istnienie bohaterów, jak i samej adaptowanej książki, w świecie pozafilmowym. Fabuła filmu sprowadza się do przedstawienia mąk twórczych scenarzysty (granego przez Nicolasa Cage’a), który staje przed wyzwaniem stworzenia adaptacji filmowej książki Susan Orlean, The Orchid Thief właśnie. Cały dowcip Adaptacji polega na tym, że oglądając ją stajemy się świadkami przełamywania kryzysu twórczego u scenarzysty, którego efektem końcowym jest film, który właśnie oglądamy.

Podstawowym problemem filmowego scenarzysty jest to, jak uczynić atrakcyjną fabułę, która opowiadać ma o pasji człowieka do kwiatów. Sama powieść The Orchid Thief wcale zadania nie ułatwia, pozostawiając główny obiekt poszukiwań Johna Laroche’a, czyli rzadki storczyk-ducha (ang. Ghost orchid), poza zasięgiem Susan Orlean. Dla Susan dzika orchidea jest symbolem pasji i równocześnie jej własnej tęsknoty za oddaniem się czemuś całą sobą. Tej zdolności Orlean ewidentnie zazdrości Johnowi. Najprawdopodobniej chodzi jej o to, by znaleźć niezłożony wzór postępowania, który porządkowałby życie jako takie. Filmowa Susan chce iść zatem na łatwiznę, czego wybaczyć nie może jej filmowy John. Uznając, że nie będzie swoim ciężko wypracowanym hobby karmił znudzonej, nowojorskiej suczy, która pragnie – bez wysiłku i jego kosztem – zmierzyć się z tajemnicą bytu, postanawia wodzić ją po bagnach, nie odkrywając ścieżki prowadzącej do „ducha”. Przeczuwa bowiem, że jedyną reakcją, do jakiej „paniusia” jest zdolna, będzie pełne rozczarowania westchnięcie: „To tylko kwiat”. Bo w istocie, to tylko kwiat.

 

 

Książka kończy się więc niespełnieniem. Życiowo, ale niekoniecznie filmowo. Scenarzysta Kauffman musi zatem sięgnąć do arsenału sprawdzonych filmowych środków, aby nadać drugiej połowie scenariusza kształt pożądany, jak sądzi, przez wytwórnię, a w dalszej kolejności – przez widzów. Lekcja, której pragnął udzielić nam John Laroche, to wniosek natury ogólnej: nic, co naprawdę wartościowe, nie przychodzi łatwo, a o każde piękno w życiu trzeba powalczyć. Nie bez powodu w dalszej, kuriozalnie spiętrzonej części filmu zostają wprowadzone wątki sensacyjne i narkotykowe. Dostajemy na tacy „łatwiznę” i mrugnięcie okiem od twórców, które ma oznaczać: „Wiemy, że to lubicie”. Chwyty filmowe wypierają książkową refleksję. Sprawdzone rozwiązania formalne zaczynają organizować filmową przestrzeń: Orlean okazuje się mieć sekretny romans z Larochem, zaś kamieniem węgielnym ich płomiennego związku jest proszle wytwarzane przez Laroche’a z orchidei, a konkretnie z ghost orchid – zgodnie z tajemną recepturą Indian Seminole. Działanie filmowego proszla, sądząc po reakcjach grającej dobrą fazę Meryl Streep, przypomina euforię MDMA w połączeniu z epifanią kwasu. Dzięki proszlu z orchidei, bazującemu na właściwościach afrodyzjaku, relacja Susan i Johna jest prawdziwa, seks ekstatyczny, a świat jawi się jako harmonijna, organiczna całość. Różnice (John i Susan) się przyciągają, nowojorska intelektualista osiąga wyzwolenie, o jakim marzyła od zawsze, a John, mimo że nie ma czterech przednich zębów, okazuje się być czułym, seksownym facetem. Easy Peasy, myślałby kto.

 

 

I rzeczywiście, lubimy to. Wciągamy się jak szaleni w ostatni kwadrans filmu, w którym multiplikują się sensacyjne wątki: produkcja narkotyków, pornografia, grożenie śmiercią, bagienna pogoń, atak krokodyli, strzelanina i wypadek samochodowy. Wpakowanie w cały ten absurd autentycznie pięknej wizji miłości dwojga ludzi w oparach orchidelirium jasno pokazuje ironiczny stosunek twórców do możliwości wcielenia w życie tak słodkiej utopii. Szkoda, bo trudno mi przywołać równie pociągającą filmową wizję miłosnego wyzwolenia osiąganego za pomocą narkotyków.

 

Nowy, lepszy świat

 

Nawet zielony kolor, choć przypomina proszek na karaluchy z Nagiego lunchu, swoją organicznością obiecuje całkiem inną jakość fazy niż syntetyki, wyniszczające na dłuższą metę system nerwowy. Abstrahując od orchidei, jak można karać za posiadanie kilku wysuszonych liści rośliny, która sama z siebie – gdzieś, kiedyś – zakiełkowała w ziemi, a Ty przechodząc obok te liście zerwałeś? Wyrasta to poza ramy racjonalności. Dlatego narkotyk z orchidei pozostanie symbolem wiary w lepszą przyszłość, w której można odnaleźć szczęście dzięki używkom wytwarzanym w naturalny sposób, z roślin – przy równoczesnym wyzbyciu się kulturowego wstydu związanego z czerpaniem z nich przyjemności. Koncepcja „miłości bliźniego” też jest przecież wciąż tylko pewnym projektem. Który chwycił.

• • •

Fazy i zwały X muzy – spis odcinków

• • •

Julia Girulska (ur. 1986) – zawód wyuczony: filozofka, zawód wykonywany: operatorka kamery. Jeździ po świecie; patrzy, jak ludzie łowią ryby; nawraca myśliwych; kocha zwierzęta. Kino od zawsze było jej bliskie, kino narkotykowe – dopiero, odkąd dorosła.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information