Niektórzy uważają, że jeżeli nie byłeś w Mieście Śmierci, to nie znaczy, że ono nie istnieje. Większość miejsc na świecie znamy tylko z opowieści. Miasto Śmierci to wspomnienia z podróży do tej wyśnionej południowo-azjatyckiej metropolii oraz pełen praktycznych zagadnień przewodnik. To także powrót z zaświatów gatunku powieści odcinkowej.
W kwietniu 2009 roku Rodrigo García pokazał1 we Wrocławiu spektakl Accidens (matar para comer) [Wypadki: zabić, żeby zjeść]2. Przedstawienie wywołało wielki skandal, a oburzenie wrocławskiej publiczności umiejętnie podsycały media. Aktor uśmiercał w spektaklu na scenie homara. Z wprawą, za pomocą kuchennego tasaka, rozkrawał go na części, przyprawiał i smażył na oliwie. Gdy homar był gotowy, zaczynał go jeść. Zwierzę pozbawiono życia w sposób, w jaki przygotowuje się je do konsumpcji w restauracjach, z tą różnicą, że na scenie aktor przymocował mu do grzbietu czuły mikrofon, dzięki czemu widzowie słyszeli odgłosy wydawane przez umierające zwierzę.
Jak wiecie, Korporacja Ha!art to jedno z ostatnich wydawnictw w Polsce, w którym faktycznie czyta się nadsyłane przez początkujących autorów teksty. Przychodzi ich do nas mnóstwo, czasem kilka dziennie. Bywa, że zajmuje nam to trochę czasu, ale zawsze odpisujemy. Niekiedy (a właściwie bardzo często) trudno nam podjąć decyzję. Dlatego chętnie zamienimy się rolami.
Miałem trzynaście lat, kiedy rodzice doszli wreszcie do oczywistego wniosku, że nie da się żyć w piątkę na czterdziestu metrach kwadratowych. W bloku z wielkiej płyty, w mieszkaniu na parterze, gdzie powietrze przesycone było słodkawym smrodem zsypów na śmieci, drzwi do windy trzaskały dzień i noc, a trzepak do dywanów ulokowany był dokładnie naprzeciw naszych okien. Gdzie sąsiedzi byli wścibscy i nieżyczliwi, gdzie każdy o każdym wszystko wiedział, bo ściany były cienkie, a wentylacja przenosiła głosy z mieszkania do mieszkania. Gdzie jak nie miałeś w mieszkaniu meblościanki, z kryształami i telewizorem, to byłeś traktowany jak odszczepieniec, a coroczna wizyta księdza z asystą ministrantów nieuchronnie owocowała na osiedlu obfitością nowych plotek szerzonych parafialnymi kanałami.
Jak wiecie, Korporacja Ha!art to jedno z ostatnich wydawnictw w Polsce, w którym faktycznie czyta się nadsyłane przez początkujących autorów teksty. Przychodzi ich do nas mnóstwo, czasem kilka dziennie. Bywa, że zajmuje nam to trochę czasu, ale zawsze odpisujemy. Niekiedy (a właściwie bardzo często) trudno nam podjąć decyzję. Dlatego chętnie zamienimy się rolami.
Jak wiecie, Korporacja Ha!art to jedno z ostatnich wydawnictw w Polsce, w którym faktycznie czyta się nadsyłane przez początkujących autorów teksty. Przychodzi ich do nas mnóstwo, czasem kilka dziennie. Bywa, że zajmuje nam to trochę czasu, ale zawsze odpisujemy. Niekiedy (a właściwie bardzo często) trudno nam podjąć decyzję. Dlatego chętnie zamienimy się rolami.
Dochodziła druga. Brandon kucał pod ścianą, Giełdziarz z trudem utrzymywał się nad stołem. Kończyli drugą butelkę. Układanka falowała niczym rozgrzane szkło, elementy zaczęły krążyć i wybrzuszać się. Giełdziarz widział pęcherzyki powietrza pęczniejące pod tekturą. Zrezygnowany usiadł przy Brandonie.
Niektórzy uważają, że jeżeli nie byłeś w Mieście Śmierci, to nie znaczy, że ono nie istnieje. Większość miejsc na świecie znamy tylko z opowieści. Miasto Śmierci to wspomnienia z podróży do tej wyśnionej południowo-azjatyckiej metropolii oraz pełen praktycznych zagadnień przewodnik. To także powrót z zaświatów gatunku powieści odcinkowej.
– Słucham zespołów, które jeszcze nie istnieją – powiedziała dziewczyna popijająca kompot z ekoczereśni z gospodarstwa gdzieś pod Sanokiem w Polsce.
– Jaki jest twój ulubiony? – zapytała jej koleżanka popijająca ten sam kompot w knajpie, którą jakiś aspirujący dziennikarz bezpłatnej gazety wciskanej siłą na przejściu dla pieszych mógłby nazwać hipsterską, tylko po co.