Książki są bardzo fajne, ale długo się je czyta, a potem w głowie i tak zostaje jeden obraz, góra dwa. Dlatego skracamy ten łańcuch i od razu dajemy wam esencję – i to w ładnych kolorach. / Wśród hipochondrycznych obsesji mam swoje ulubione, wychuchane, wyćwiczone. W zdecydowanej czołówce maszerują guzy mózgu. Czy ostatnio nie mówię nieco niewyraźnie?
Zabierając się za Ostatniego na całego snuję rojenia o nadludziach, co się biją chrobrze, godnej alternatywie dla żołnierzy wyklętych. Ale Marat i Wójcik znowu podrzucają mi zwykłego człowieka, bliskiego w rozterkach, walczącego z przekonaniem, że dla ojczyzny warto przede wszystkim żyć, umierać już niekoniecznie.
Weronika Banasińska (ur. 1992) – obecnie kończy dyplom magisterski w pracowni filmu animowanego na ASP w Krakowie, gdzie aktualnie mieszka. Zajmuje się animacją, komiksem oraz ilustracją. Więcej prac można zobaczyć na blogu: http://banasinska.tumblr.com/.
Żeby tak Chrobry rządził Polską, jak Chromry o niej opowiada i ją rysuje, toby potem reakcji pogańskiej nie było. Albo by była, ale by się udała. W każdym razie rozdrobnienia feudalnego by nie było, klęsk by nie było, potopu by nie było, rozbiorów by nie było. Nic by nie było.
Maja Starakiewicz – studentka grafiki na ASP w Krakowie, interesuje się związkami wiedzy z obrazem, a także literaturą i zabawnymi zwierzętami. www.maja.starakiewicz.pl.
Jako stara fanka Nicka Cave'a (ale taka prawdziwa – przeczytałam nawet Gdy oślica ujrzała anioła, a to już coś!) mam słabość do prowincjonalnych Stanów, charyzmatycznych kaznodziejów i ich lekko szalonych wiernych (przynajmniej w literaturze). Dlatego długie przymiarki do amerykańskiej serii Czarnego postanowiłam zacząć od Zbawienia na Sand Mountain.
Rok magicznego myślenia to nie do końca książka o chorobie – to książka o śmierci. Mąż bohaterki / autorki na pierwszych stronach pada ofiarą rozległego zawału, córka walczy w szpitalu z sepsą. Pomimo pogodnego tytułu i szaty graficznej przywodzącej na myśl niezbyt mądrą powieść z gatunku motywacyjnych, książka Joan Didion to trudna pozycja, intymna, zapętlona wokół cierpienia osobistego, a jednocześnie uniwersalnego.
Staram się czytać dużo i różnorodnie, ale niektóre wyzwania mnie przerastają, szczególnie jeżeli w ich tle majaczy filozofia plus metafizyka. Z jednej strony czuję się na Kazantzakisa za stara, z drugiej – podejrzewam, że może jestem za głupia.
Kiedy patrzę na bohaterki HA-GI, chciałabym je pocieszyć. – Hej, przybywam z 2016. Wiecie, mamy już prawdziwe równouprawnienie, kobiety wspierają się nawzajem, nie trzeba już wdzięczyć się do facetów ani walczyć o ich względy, nie trzeba być umiejętnie słodką idiotką.