Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 50.

Pisał wiersze i prozę poetycką, choć raczej wiersze – tak, raczej wiersze. Miał słabość do wyrazistych puent, tak było w zasadzie od zawsze. Jego wypracowania szkolne nie były nigdy po prostu wypracowaniami – od momentu, gdy w mniej więcej czwartej klasie szkoły podstawowej poznał uroki nowelki pozytywistycznej, nabrał przekonania, że utwór literacki powinien coś zostawiać w czytelniku. Jakieś przekonanie, zasadę moralną, obietnicę poprawy. Tak było dopóki nie odkrył uroków dekadencji. Uroki dekadencji odkrył w drugiej klasie liceum, kiedy zapalił pierwszego papierosa i, z pewnymi oporami, wypił pierwszy łyk nalewki wiśniowej, zwanej z pewną przesadą, winem.

Wykorzystując czas gotowania się wody na herbatę, Arkadiusz Pszczoła stanął przy oknie i wspominał. Lubił to. Stanąć w wystudiowanej pozie zblazowanego i udręczonego literata i wbić obojętne spojrzenie w widoczny za oknem kościół lub sklep Biedronka. Wspominać czasy, gdy odkrył twórczość Edwarda Stachury i wyjechał stopem na pierwsze w swoim życiu wagary, do Mysłowic. Wyszedł z domu o siódmej trzydzieści, wrócił o czternastej i zdążył jeszcze na ostatnią lekcję geografii. Ale wspomnienie było. Mapa Europy w plecaku, termos z herbatą, Rękopis znaleziony w Saragossie. Szalik, papieros, rozwiany na polskim wietrze włos. Nieszczęśliwa miłość do bliżej niesprecyzowanej osoby. Gdzie się podziały tamte prywatki?

Usiadł przy biurku, ignorując oznaki gotującej się wody, świadomie i z wyrachowaniem. Co znaczy gotująca się woda wobec gotowości do napisania wiersza, która pojawia się w człowieku nagle i nie wiadomo skąd? Patrzysz sobie przez okno, widzisz Cyganów żebrzących pod kościołem, widzisz Polaków żebrzących pod Biedronką i nagle odpływasz w jakieś inne rejony świadomości, jakaś fraza o chmurach albo o świetlistych kałużach spływa na ciebie, już nie jesteś w żadnym Bytomiu, jesteś tam, gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi i jeszcze kawałek dalej. Trzeba być poetą, żeby tak potrafić.

Choć chciał być też muzykiem. Tak, Arkadiusz Pszczoła chciał być też muzykiem, porwało go to zupełnie na pewien czas. Seks, mocna herbata i rock and roll. Zaczęło się od tego, że poszedł na koncert Świetlików. Nie planował na początku, miał katar, smutne myśli o świecie, trochę kaszlał. Nie uśmiechało mu się wychodzić z domu. Ale zadzwonił kolega, informatyk, Maciek z Mysłowic:

– Olej wszystkie swoje plany na weekend. Idziemy w sobotę na Świetliki.

Raz się żyje, pomyślał Arkadiusz Pszczoła, pierdolę wszystko, idę na koncert. I choć nieszczególnie miał co pierdolić, poszedł i tak.

To lepsze niż heroina, pomyślał, gdy ochroniarz przybijał mu pieczątkę na dłoń. To lepsze niż heroina, pomyślał, gdy usłyszał pierwsze dźwięki muzyki, choć, jeśli miałby być szczery, nigdy nie miał zbyt wiele do czynienia z heroiną. Jakieś filmy, jakieś teksty literackie może, ale od czego jest wyobraźnia. Wyuzdane gimnazjalistki ocierały się o niego niby to przypadkiem, chociaż w sumie kto wie. Wtedy przyszedł mu do głowy pomysł: założyć zespół. Być gwiazdą. Światła reflektorów. Sztuczny dym. Duże ilości uwielbienia naraz.

Miał już nazwę: Pszczoły. Dobra nazwa, teraz potrzebował tylko zespołu i muzyki. Tekstami piosenek jego wiersze. Zacznie ubierać się wyłącznie na czarno, stanie się nieco bardziej zblazowany, swojej dotychczasowej dziewczynie, nieco nudnej i zwyczajnej nauczycielce religii, powie, że to koniec: przepraszam cię kochanie, ale to już koniec naszej miłosnej historii, wyjeżdżam właśnie w tournée po Górnym Śląsku, a potem właśnie tam, gdzie koniec tęczy dotyka ziemi, możesz być co najwyżej moją groupie, to pa. Może jestem trochę pijany i trochę na haju, ale wiem, co robię, nie dla mnie zwykłe życie codzienne, ty widzisz z okna kościół i sklep Biedronka, ja widzę cały świat i nieświat. Napisałem dla ciebie taki ostatni, trochę smutny na pożegnanie wiersz.

Wykręcił jej numer, ale nie odbierała, może lekcje religii w liceum wieczorowym ma, a może romans to z księdzem, ptaki ciernistych krzewów, nagrał jej się na pocztę głosową, oddechem pełnym rozpaczy, choć całkiem bez słów. Na portal drobne ogłoszenia, anonse wszedł, napisał: Poszukuję perkusisty, gitarzysty i menadżera zespołu do zespołu typu egzystencjalny rock.

Na odpowiedź czekając, gotował wodę w czajniku.

• • •

Gry losowe – spis odcinków

• • •

Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information