Łukasz Orbitowski - Warszawiacy. Odcinek 19.

Duchy pachną, Piotrek już to wiedział.
Jego brat cuchnął przemielonymi orzechami i zgniłą trawą. Woń rzeki, która wylała. Woda ciekła mu z nosa i oczu, palce miał czarne. Próbował sięgnąć, Piotrek odsunął się tak gwałtownie, że runął razem z krzesłem. Leżał na plecach, wymachiwał rękami, nie krzyczał.

W oka mgnieniu Janek znalazł się na nim. Nie dotknął, połamane kolana wisiały nad ziemią, ale Piotrek czuł na piersi wielki ciężar. Widmo przekrzywiło głowę, zmrużyło oczy. Cmoknięcie. Jakby chciał coś powiedzieć, tylko nie znajdował słów. Piotrek spróbował go odepchnąć, nie wyszło, zaczął cofać się pod stołem, na łokciach, kopał w powietrze. Już zbiegali się ludzie. Kelnerka z kolczykami w twarzy zastygła w progu, a minę miała taką, jakby sam diabeł wpadł złożyć zamówienie. Biznesmeni gwałtownie przerwali jedzenie, jeden chciał lecieć na pomoc, drugi go chwycił i mało nie wywalił:
– Do ćpuna zasuwasz? Słabo?
No to się uspokoili. Ten, co chciał pomóc, coś jednak zrobić musiał. Wygrzebał komórkę, zaczął kręcić. Samotna dziewczyna przykucnęła. Piotrkowi mignęła jej zasmucona twarz.
Janek pełzł w jego stronę, jak robak. Złączone nogi wiły się ukośnie popychając ciało do przodu. Piotrek cisnął żwirem. Nic. Odepchnął się mocniej, uderzył plecami o mur. Aż mu w oczach pociemniało. Janek zniknął.
Pierwsze, co Piotrek zrobił, to sprawdził, czy nie zmoczył spodni. Podniósł się jak starzec, chwytając się nogi od krzesła, oparcia, blatu. Jak czerwono i czarno naraz, i w głowie ciemnieje, i ręka rozcięta. Od małego palca po nadgarstek. Piotrek rozejrzał się po ludziach. Kelnerka wciąż wgięta, biznesmen wciąż kręcił – w innych okolicznościach to by mu kopa zasadził, że hej. Tylko że ledwo stał na nogach. Kucnął. Wyjmował kawałki szkła.
– Ma pani coś, no, wodę utlenioną? – zawołał w stronę kelnerki. Przytaknęła, szczęśliwa, że może iść i jeszcze się na coś przyda – i jakby się bandaż znalazł, plaster czy coś? – wołał Piotrek. Brat spadł mu na plecy. Skrzyżował mokre kolana na jego piersi. Bił po głowie i syczał w ucho słowa o umieraniu.
Piotrek pobiegł przed siebie, Janek szarpał go za ucho, próbował wbić palce w oczy, taki ciężki, że nie sposób unieść, z każdym krokiem gorzej, Piotrek chwiał się i gryzł. Omal nie wyrżnął się o kamień. Chciał walnąć w mur tą widmowa głową. Na próżno. Poleciał, ledwo co widząc na rympał przez Emilii Plater i wpadł prosto pod ruszającego opla.
Polecieli razem na asfalt, brat żywy i brat widmo.
Za dużo i za głośno. Piotrek siedział po turecku na środku Emilii Plater, rozglądał się bezmyślnie, zdrowa ręką sprawdzał, miejsce w miejsce, czy jeszcze ma ciało. Z Opla wytoczył facet z zadartym nosem i w żółtej, za dużej bluzie sportowej. Podbiegł, chciał kopać, nawet się zamierzył, odpuścił – zaklął tylko i wygrażał Bogu.
– Ty gówniarzu pierdolony, chcesz się zabić? Chcesz? Nie pod moim autem!
Zaczął wybierać numer w komórce. Ręce mu się trzęsły. Piotrek wstał, wytrącił mu telefon z ręki, rzucili się na siebie. Żółtobluzy zaraz odskoczył. Bał się krwi, prychał i marszczył sterczący nos.
– Precz mi z tym! Precz mi z tym!
Opędzał się jak od roju pszczół.
Piotrek natarł na niego niepewnie, ledwo szedł, wzrok miał zamglony. Kelnerka zniknęła w Mandali. samotna dziewczyna cisnęła na stół dwadzieścia złotych. Odciągnęła Piotrka za rękaw.
– On jest ze mną!
Żółtobluzy wyhamował. Jego przekrzywiona głowa skojarzyła się Piotrkowi z Jankiem, ale Janka już nie było. Dziewczyna wyjęła dowód, ale Żółtobluzy machnął ręką, zakłopotany czerwonymi plamami na rękawach i piersi. Uniósł dłonie ku niebu, wywrócił oczyma, przeklął młodzież, pojechał.
– Chodź! – głos miała twardy, bez współczucia – pokaż mi tę rękę.
Piotrek wysunął. Poszli za róg, usiedli na krawężniku. W skaleczonej dłoni wciąż tkwiło szkło. Kilka ostrych odłamków. Wyciągnęła jeden po drugim, chwytając je w czerwone paznokcie. Tak, czerwone. W ogóle, ładna była.
– Na Hożej jest pogotowie. Zszyją ci.
Obróciła twarz do słońca. zmrużyła oczy.
– Dam sobie radę.
– Żadna taksówka cię nie weźmie.
– Dam sobie radę, mówię.
Przyglądnęła się jego twarzy. Otarła chusteczką. Oczy już w porządku, tylko szczęka latała.
– Chodź – powiedziała. I Piotrek posłuchał.
Powłóczył lewą nogą i musiał wesprzeć się na jej ramieniu. Wlekli się chodnikiem. Chusteczka zdążyła przeciec, dziewczyna wyłuskała trzy kolejne, nie puściła już jego ręki. Piotrek nie czuł bólu tylko mrowienie.
– Źle się zrośnie i masz po robocie. Będziesz musiał wziąć wolne na tydzień, dwa. – powiedziała.
– Co ty tak się pchasz w moje życie.
Przeszli w milczeniu do skrzyżowania.
– To jest ta chwila w której mówisz „przepraszam” – rzuciła – a ja w nic się nie pcham, głuptasie, masz ręce starego fizola i jeszcze mi tu szczekasz.
– Nie jestem stary – powiedział Piotrek, bo zakręciło mu się w głowie. – Zawsze tak robisz?
– Zawsze jak?
– Zbierasz wariatów spod samochodów.
– Nieustannie. Wypatruję również UFO, biegam po poligonach, zaciągnęłam się do Iraku i przemycałam heroinę w żołądku – zawiesiła głos – wiem jedno. Za cholerę nie umiem być zabawna.
– Nazywam się Piotrek – wyciągnął rękę. Zakrwawiona, to cofnął.
Jednak ją uścisnęła.
– Kamila.

• • •

Warszawiacy - spis odcinków

• • •

Łukasz Orbitowski- (urodzony w 1978 r.) pisarz, polski mistrz literatury grozy.

Absolwent filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego debiutem w fantastyce było opowiadanie "Diabeł na Jabol Hill", opublikowane w pierwszym numerze miesięcznika "Science Fiction". Publikował opowiadania w czasopismach "Science Fiction", "Nowa Fantastyka", "Sfera", "Ubik", "Ha!art".

Dotychczas zostało wydanych dziesięć jego książek, m.in. "Złe Wybrzeża" (1999), "Szeroki, głęboki, wymalować wszystko" (2002), "Wigiljne psy" (2005), "Horror show" (2006), "Pies i klecha" (2007 i 2008). Za wydaną w 2007 r. powieść "Tracę ciepło" (Wydawnictwo Literackie) uhonorowany został Nagrodą Krakowska Książka Miesiąca oraz otrzymał nominację do nagrody im. J. Zajdla. Jest również współtwórcą gry fabularnej Bakemono oraz współautorem scenariusza do filmu "Hardkor 44".

Pochodzi z Krakowa, od niedawna mieszka w Warszawie.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information