LUKRECJA

Jednym okiem spojrzała na sąsiadkę, ale był to znikomy kontakt, bo sąsiadka nie odwzajemniła spojrzenia. Zerkała trochę przed siebie, a trochę w bok. Marta ocknęła się po upadku i ruszyła za topielcem niczym detektyw. Podniosła też reklamówkę, którą człowiek ten zostawił. Widać było tylko, że się oddala. – Proszę pana! Halo! Halo! – nie reagował i szybko szedł w stronę rzeki. Przy brzegu siedział drugi mężczyzna. Marta podeszła do nich i położyła reklamówkę z kwiatowym nadrukiem na ziemi i jeszcze raz krzyknęła: – Halo! Obaj nie reagowali. Jeden z tych panów smacznie spał, a ten drugi – szkoda gadać – schylił się po coś i Marta zobaczyła tylko jego wypięte pośladki. Nie było potrzeby, by nadal tam stała. Na szczęście rzeka nie znajdowała się daleko od jej domu, więc w ciągu kilku minut była znowu na podwórku, gdzie sąsiadka paliła śmierdzący tytoń z drewnianej fajki.