xii

Usłyszał za plecami dźwięk dzwonka i odsunął się ze ścieżki dla rowerów, na którą zszedł z chodnika, rozpamiętując zdarzenia z dzisiejszego przedpołudnia. Dochodził już do galerii, wystarczyło teraz tylko okrążyć budynek, przed którym się znalazł, od którego dzieliło go tylko kilkadziesiąt kroków. Idąc wolno, jeszcze raz uświadamiał sobie zmianę, jaka narastała w nim od paru godzin. – To dziwne – pomyślał – przecież tak niewiele się zmieniło, przecież to nie jest dla mnie zaskoczenie. Właściwie ostatnie miesiące powinny mnie na to przygotować. A jednak jakby coś znikało, uchodziło ze mnie, siła czy energia, nie wiem sam, ale przecież tak się z tym oswoiłem, przecież nawet wydawało mi się, że to jest moje i zostanie we mnie, a teraz wszystko wygląda inaczej i tylko dlatego, że jedno przypadkowe, może nic nieznaczące zdarzenie… A jednak już wszystko zmienia i teraz mogę tylko myśleć, że gdzieś zostaliśmy, w tym co już poza nami, co przeszło. Znajdźmy się – westchnął, wchodząc po schodkach w stronę przeszklonego wejścia, gdzie widział już Konstego w blasku zapalonych świateł, który z kieliszkiem w ręku manewrował wśród tłumnie przybyłych gości.