i

Schodził po schodach. W ciemnościach rozbłysło światło żarówki i rozświetliło ceglane, czerwone mury piwnicy. Ruszył do przodu, znał tę drogę – stanowiła najkrótsze połączenie wejścia z ulicy do podziemi i sali, w której zorganizowano rocznicowe przyjęcie jego dawnej klasy. Szedł rozświetlonym korytarzem, lekko nachylonym , wiedząc że zaraz natknie się na pozornie niepokonalne zwężenie. W tym miejscu cegła traciła swoją chropowatość i twardość, stając się gładka niczym tkanina, którą z łatwością można by rozsunąć na boki jak firankę. Skąd o tym wiedział? Musiał więc tędy już wcześniej przechodzić, lecz nie mógł przypomnieć sobie nic takiego, co umiejscowiłoby wydarzenia w konkretnym okresie jego biografii. Rozmyślając o tych faktach, doszedł do drzwi znajdujących się na końcu korytarza i nacisnął klamkę.