Czuł się zagubiony w tym labiryncie ciasnych, ceglastych przejść.
Znalazł wreszcie wyjście poprzez któryś z korytarzy i kiedy wspiął się na górę, wiedział, że jest na dachu miasta. Spojrzał raz jeszcze w dół. W otworze, który prowadził w głąb korytarza pełno było piór zawieszonych na
postrzępionych pajęczynach. Wstrząsnął się z niesmakiem.