Przewodnik po człowieku (2): Sraka
Znów odwołam się do jednego z największych pisarzy współczesnych, M.K.E. Baczewskiego, i sparafrazuję go: kto się nie zesrał w zyciu ni razu, niech idzie kanał czyścić w garażu. Dwa razy w życiu się zesrałem jako ustawowo dorosły człowiek, więc jako recydywa mogę pielić w ogródku barszcz Sosnowskiego.
Szczerze mówiąc, za pierwszym razem nie wiem, co paliłem, ale jeden z kolegów poetów sugerował, że to mógł być brown sugar albo coś w ten deseń, za drugim razem rzeczywiście przegiąłem pałę, nie ma się czym chwalić. Wybaczcie efekciarstwo stylistyczne, ale robię to, co robi wielu felietonistów, mizdrzę się do Was, bo opluć Was jak ze sceny punkowej nie dam rady. Chyba żebym na Was nasrał, prysznicem sraki na trzy metry.
Co jest obsceną? Czym jest sraka? Czy sraka, pisanie o srace jest żenujące, jest infantylne, jest prymarne? Jakie jest? Mądre? Głupie?
Kiedyś kolega Murzyn na targowisku na Green Street koło stacji i stadionu polecił mi napój z aloesu, mówiąc: very good, very good, this very healthy, yeah yeah, na oko wyglądał mi na zachodnioafrykańskiego, w porzo koleś, kiwał głową i się uśmiechał. Zasada była prosta: codziennie, na czczo, pół szklanki ciemnego płynu w paszczę. Po dwóch dniach byłem przerażony, po trzech dniach, po czterech myślę, to niemożliwe, czy ja się rozpadam? Nieelegancko mnie przeczyściło; CZARNA SRAKA. Non-stop. Pracowałem na powietrzu. Londyńskie toalety nie były rozstawione wedle moich zachceń. Ja pierdolę. Cały tydzień przerażenia, grozy, hipochondrycznego wsłuchiwania się w dreszcze, skurcze paniki na odgłos pierwszego burknięcia w dolnej partii brzucha. Z innej strony: czułem się wyśmienicie, odżywiałem się przyzwoicie.
Jeśli sraka, to pierd. Na temat pierdów jest jedna świetna XVIII-wieczna książeczka, którą przetłomaczył lub strawestował Salvador Dali, nie pamiętam dokładnie. Wystarczy sięgnąć. Widziałem w Tajnych Kompletach.
Osobną historię tworzą kacowe sraki. Prysznic gówna, którego nie idzie spłukać. Szczotą trza ciś. Śmierdzący tak, że człowiek się zastanawia, jak własne gówno może tak smierdzieć? I ten wstyd: byle nikt po mnie nie wszedł do toalety. Wstyd własnego smrodu. Wstyd ze smrodu. Właściwie to już nie jest gówno, to jest coś, co przekracza pojęcie gówna. Nos do góry nogami.
Czy, gdy piszę o tym wszystkim, o srace, gównie, kale, coś na tym zyskuję? Co można zyskać na gównie? Czy przez takie teksty można stracić na renomie, powadze, prestiżu? Czy czytelnicy uznają mnie już za skończonego wariata o takiej opinii, że gorszej mieć nie można? Mamy jechać dalej, czy nie? W głąb dupy? Po guzkach krwawniczych? Po prostacie?
W Afryce ćpają gówno z kanałów, w Zimbabwe, w Kongo, zeskrobują je ze ściany kanału, wkładają do butelki, na butelkę nasadzają balonik, on pęcznieje w miarę jak wydzielają się gazy, gdy balonik jest sporych rozmiarów, biorą majestatycznego bucha i odlatują, haj podobno nieziemski, a potem wali z ryja gównem przez kilka dni. I to jest kurwa odpał. To jest przegięcie. Bo samo pisanie o gównie i srace nie jest obsceną: obsceną jest to, że te dzieci w Afryce nie mogą se przyjarać zioła, bo jest taka nędza, a ta nędza jest taka straszna, że trzeba przyćpać gazów z zastalego, starego gówna z kanału, żeby na tyle odlecieć, żeby tego, co dookoła, w domu (sic!), na ulicy, nie widzieć, nie słyszeć, nie czuć nic, kompletnie nic.
Właśnie w tym momencie lektury pozwalam wam się porzygać.
• • •
Czytaj także:
- Robert Rybicki - Przewodnik po człowieku (7): O słowie
- Robert Rybicki - Przewodnik po człowieku (6): O niczym
- Robert Rybicki - Przewodnik po człowieku (4): Rzygi
- Robert Rybicki - Przewodnik po człowieku (3): Zimno
- Robert Rybicki - Przewodnik po człowieku (1): Głód
• • •
Robert Rybicki (1976) – poeta, który przeprowadził się do Wrocławia. Aktualnie pracuje nad tomem Dar Meneli.