Impresje rudnickie (20)
I oto przyszedł ten moment, już przecież ("przecież"?) delikatnie zapowiadany i to wprost, i ogólnym klimatem ostatnich odcinków "Impresji". To pożegnanie. Kiedy dwadzieścia tygodni temu zaczynałem prowadzić ten pamiętniczek, nie miałem żadnego konceptualnego pomysłu na kształt tych zapisków, na ich wewnętrzną politykę.
Wyszło w praniu, trochę się kurcząc, przebarwiając, cóż - nie używałem najlepszego proszku, a i - koniec końców - nie miałem pralki, wszystko w rękach, na dnie wanny. Teraz wisi na sznurku i chwyta ostatnie pełnowartościowe tego roku promienie słońca.
Przed przystąpieniem do tego podsumowania winienem sobie zafundować lekturę całości, ale zwyczajnie mi się nie chce patrzeć w tył, za siebie, nie będę się rozwodził nad tą przypadłością charakteru, która wiele mi w dotychczasowym życiu pomogła, choć pewnie też sporo "odebrała". Cóż mogę napisać? Są "Impresje rudnickie" zamkniętą całością, swoistym dziennikiem czynności wydarzających się podczas sennego i melancholijnego lata roku - na pewno nie "pańskiego" - 2011. Obserwowaliście żywot spokojny, wytonowany, rozpięty między sezonowymi (że pozwolę sobie zrobić kategorię w kategorii) namiętnościami, do których można by zaliczyć choćby zwrot "ku zdrowiu" z początku zapisków, trwający równolegle okres intensywnych lektur i szeroko pojętej konsumpcji kultury, przez (i "do") luźną "refleksyfistykę" dotyczącą kształtu świata przedstawionego.
Wiele pominąłem, ze zwyczajnej obawy przed karkołomną szczerością i ekstrawertyzmem, których to co rusz padam ofiarą w kontaktach międzyludzkich; nie jestem z tego okrajania zadowolony. Cieszy mnie natomiast wyraźna opozycja, w jakiej sadowi się ten dzienniczek, wobec "typowych" paraliterackich memuarów. Nie wiem, czy front banalistyczny (to krzywdzące pojęcie zasłużyło już na rozprawienie się z nim (?), ale chyba się to rozprawienie nawet wydarzyło, nie wiem) dysponował do tej pory taką formą wypowiedzi w swoich szeregach, tym niemniej z uśmiechem salutuję ze swojego rudnickiego obozu.
Wyobrażam sobie ostatnimi dni, że jestem ciężko chory, że leżę w szpitalu łysy, bez brwi i umieram na wymarzonego (?) raka, co rodzi swego rodzaju perwersyjny komfort umysłowy i pozwala podsumowywać przez pożegnanie, formułowanie ostatniego tekstu: zaznaczam tam (w tekście), że jestem bardzo zadowolony z życia, jakie przyszło mi przeżyć przy możliwości operowania zdrowym (dotychczas, hehe) ciałem, zezwalającym na recepcję świata przy pełnej gamie zmysłów, omawiam swoją twórczość, przytaczam parę ulubionych cytatów i rozwodzę się nad naturą postrzegania i czasowości. Ale dlaczego wspominam o tym tutaj? Bo "ani nam się witać ani żegnać" - prowadzenie dzienniczka wytworzyło nawyk, który będę - mam nadzieję - skrupulatnie hodował w skrytym na dysku pliku tekstowym, "tym razem" pozwalając sobie na pełną szczerość, odartą z niepokoju o widmo członka rodziny, który przypadkiem natrafia na komentarze dotyczące własnej osoby. Wszystko będzie zapisane - używki, seksy, kompromitacje. Świadomość, której niewyraźne przeczucie żywiłem od dziecka, że "pępek pępka jest pępkiem" (kto "zgadnie" skąd to i doceni kontekst, ma u mnie browara) "Impresje rudnickie" i ich, bądź co bądź, szeroki odbiór - "potwierdziły".
Rozgrywamy się na kanwie języka, którego ktoś nas kiedyś, na nieświadomce, korzystając z tego przerażającego ontologicznie czasu, jakim jest dzieciństwo, nauczył - to rodzi niebywałe pokłady epifanii samotności. Przynajmniej u mnie. Ten dzienniczek był - udaną zresztą - próbą oswojenia tego niewyrażalnego ukurwienia byciem, jakie paraliżuje albo rozhisteryzowuje (na przemian, bez reguły) moje postrzeganie. Nie ma tu grama ambicji - tu podłożyć cokolwiek z krytycznoliterackiego stołu, jest tylko - słusznie już wyśmiane przez wszystkie szanujące się metodologie - świadectwo. Świadectwo uczestniczenia w pewnym fragmencie - czego? Ilekroć obcuję z naprawdę dobrą sztuką, mam wrażenie bycia składową scenografii. Dużo w tym (wyznaniu) przestrzeni. I "dobrze".
Chciałem poprosić brata, żeby mi zrobił zdjęcie na tle domu, kiedy uśmiechnięty (ja, nie brat) macham do Was ręką z czułym "pa pa". Brat odmówił.
• • •
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (20)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (18 i 19)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (17)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (16)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (15)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (13 i 14)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (12)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (11)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (10)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (9)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (8)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (7)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (6)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (5)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (4)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (3)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (2)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (1)
• • •
Tomasz Pułka - (urodzony w 1988 r.) autor czterech tomów wierszy: "Rewers" (2006), "Paralaksa w weekend" (2007), "Mixtape" (2009) i "Zespół Szkół" (2010). Laureat Dżonki (2007) i stypendysta m. Krakowa.
• • •
Książki Tomasza Pułki w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art:
- Vida Local (2013)
- Zespół Szkół (2010)
- Kryzys. Biuletyn poetycki (2009)