Impresje rudnickie (12)
11.08.11
Znowu mnie wyjebali z bezrobocia za niestawienie się. Jak i z dnia na dzień wstaję coraz później. I nic mi się nie chce, wiszę dzisiaj przed obejrzanymi już dawno odcinkami "Family Guy`a". Zgodziłem się na jebanie wierszy na Niedoczytania. Dzień spisany na straty.
Choć nie do końca. Wrzuciłem na liternet "Białe serduszka" (http://halfka.liternet.pl/tekst/biale-serduszka), które zyskały na ostatniej imprezie u Arka sympatię, w okrojonej, opowiedzianej formie.
12.08.11
Chciałem wstać o dziewiątej, to se alarm ustawiłem, ale fabułka była tak przednia (nie pamiętam, nie zapisałem), że dospałem do dziesiątej, po czym zapytałem mamę, czy mogę skosić trawę jutro, bo dzisiaj mam lekarza i - no właśnie - nie chce mi się myć? Kurwa, jakiś powód wymyśliłem. To wisiałem przed komputerem i zbierałem miłe opinie o "serduszkach", i niemiłe też. A chwilę przed obiadem zorientowałem się, że nie jestem głodny, a i mam ochotę na spacer, to se poszedłem do Sułkowic i stamtąd przejechałem jakimś dziwnym autobusem do Krzywaczki, skąd już prosto do Krakowa, na pl. Sikorskiego, gdzie miła rozmowa z lekarzem zakończona obniżeniem dawki ketrelu. A później spacerem do Ani i Arka, po drodze chciałem wstąpić po jakąś książkę do księgarni Ha!, ale była już nieczynna, co zrekompensował mi widok niosącego przed sobą bęben swego brzucha Adama Zagajewskiego, na plantach. Zagaj to nie to co Krynicki, fotomodel. Przez domofon Ania poprosiła mnie o kupienie wody mineralnej i czekolady, to wodę kupiłem oczywiście złą, bo gazowaną, no ale chuj, jak to się mówi. Obydwoje mi zgrabnie zrelacjonowali ostatni wieczór, było ponoć bardzo dobrze, jak to się mówi (a czego nie znoszę) "grubo". Zebrałem też bardzo ciepłą recenzję "Białych serduszek", ale i naganę, bo ponoć obiecałem obecnemu w poniedziałek Mirkowi, że go dokładnie opiszę w "Impresjach", czego - przez zawody (w pływaniu) pamięci - nie zrobiłem. No nic. I takeśmy se pogadali, wypalili papieroska, zdjęli kreskę tabaczki i się czule pożegnali. Po powrocie do domu zauważyłem, że trawa została mi na złość skoszona, a że rodziców nie było (Ikea), to w odwecie umyłem podłogę w kuchni, przedpokoju i schody wejściowe. A teraz se zjem paczkę "Korsarzy". Drugą już dzisiaj.
Czytam "Fragmenty winem poplamionego notatnika" i oglądam "Konsula" (http://www.youtube.com/watch?v=b5dc1sNpU8o&feature=related), obie rzeczy serdecznie polecam.
13.08.11
Wyjątkowo wcześnie wstałem, chwilę po ósmej. Ojciec i brat pojechali na giełdę samochodową, coś mi kołacze plan zakupu małego ciągnika, ale wydaje mi się to nieprawdopodobnym. Dostałem wczoraj dwa dziwne sms-y z nieznanego mi numeru: "Ja narazie w iri siedze w razie W tak ze wpadaj na piffko i sie zobaczy" oraz "i czemu nie wpadlas bysmy walneli na obrabiarki a tak to musze sam dupala ruszac?". Hm. Śniło mi się jakieś sakramenckie picie u Szychowiaków, za które zostałem wyrzucony z domu.
Posprzątałem "górę" i duży pokój. Oglądam "Gotowe na wszystko". Przerwałem oglądanie, bo siostra zabrała mi głośniki (do sprzątania, będzie słuchała muzyki sprzątając); wkurza mnie strasznie ta niezdrowa przypadłość domu, ten przymus wiecznego sprzątania, polerowania każdego kąta na błysk. No nic. Poszedłem na długi spacer Słoneczną, dalej niż ostatnim razem - Słoneczna biegnie równolegle do Centralnej (ja sam mieszkam na Szkolnej), po drodze słuchając arcyznakomitej płyty, którą zgrał mi na pendrive'a Wojtek, a mianowicie "The Dreamers" Zorna, no po prostu - chciałem napisać "miód w uszach", ale brzmiałoby to cokolwiek dwuznacznie.
No i się zemściło na mnie, że w poprzednim akapicie napisałem kilkunastolinijkową krytykę drobnochłopstwa panującego w moim domu rodzinnym, bo mnie siostra poprosiła, żebym zmył płytki w całej piwnicy, tj. schody, łazienkę (dziwi mnie nieustannie ta piwniczna łazienka) i spiżarnię, na nic, że skasowałem te swoje wyrzuty opamiętawszy się, żeby nie szargać w tym pamiętniczku rodziny, musiałem umyć. Ale przy myciu wysłuchałem "Sonatas and Interludes for Prepared Piano" Cage'a, kolejnej darowizny Wojtka, zachwycony mimo klęczącej postawy i szmaty w ręce.
Wieczorem siostra z ojcem pojechali do Krakowa, a ja wypiłem duszkiem cztery kawki i przyjąłem grama tabaki oglądając "Gotowe na wszystko". Czym się znudziłem, by w dalszym ciągu eksplorować pendrive zapełniony przez Wojtka (znakomitego, niszowego kompozytora), to znaczy obejrzałem "Kynodontas" - co za przejebany film! Przerażające studium trzeźwości.
Najadłem się sera i śliwek w nadziei na obfite sny i takąż kupę rano.
14.08.11
No i się doigrałem: śniła mi się długa sekwencja własnej śmierci samobójczej przez powieszenie. Straszne, zwłaszcza, że od dwóch dni boli mnie gardło - kiedy się przebudziłem miałem niezłą banię, zapomniawszy o kontuzji (gardła).
Niedziela dobry dzień, można bezkarnie się opierdalać. Dawniej nie znosiłem niedziel, kojarzyły mi się z najgorszym momentem tygodnia: niedzielną dobranocką, po której czekał człowieka (ta formuła zdania z "człowiek"!) tygodniowy zapierdol, aż nastały cztery lata symulacji studiów bez zapierdolu, a jeśli (a pracowałem fizycznie w chuj, po hipermarketach, drukarniach, co mi zleciła skurwysyńska agencja pracy tymczasowej, póki nie złapałem monterskiej roboty) już, to smarowany korutem i finalizowany alkoholem. Nie będę się rozwodził, przyjdzie jeszcze na to czas. Póki co strzelają petardy, bo dzisiaj odpust, nie wybieram się, no - chyba że wycyganię jakiegoś grosza na cukierki. Ale to zawsze można rodzeństwo posłać. Choć nie - wybiorę się, prawie mi się odcinek "Gotowych na wszystko" (perwersyjna przyjemność oglądania tego) załaduje, a i tak już wykonałem pracę na dzisiaj - zjadłem pyszny obiad i inspirowany nim (obiadem) napisałem pierwszą odsłonę "jebania wiersza", nie mam jeszcze tytułu dla całości cyklu, ale może Łukasz i Leszek pomogą. A, i przeczytałem jeszcze parę stroniczek Bukowskiego. Tyle zrobiłem.
Siostrę, z okropnym bólem brzucha, zawieźli rodzice do szpitala, a ja - nie myślcie, że nie przejęty stanem siostry! - wybrałem się na kramy w poszukiwaniu smakołyków, ale ani ślazowych, ani kopalnioków nie było, to se kupiłem anyżowe (cukierki) i - wstyd się przyznać - dałem się nabrać na jakąś podróbę ulubionych ślazowych (próbowaliście kiedy?), którą - ponownie puka wstyd - wyrzuciłem wracając do domu, bo była (podróba) obrzydliwa. I jeszcze zebrałem pochwałę za "Białe serduszka" od kolegi brata, piętnastoletniego Kuby Szczurka, który przyznał, że "dopiero po drugim razie wykminił, o co chodzi". Dobre i to.
Wieczorem wybrałem się na długi spacer, szedłem przez Rudnik Dolny, aż słońce zaszło, petardy wybuchały, a ja słuchałem "Initimate Rituals" Horatio Radulescu, od Wojtka, oczywiście, i rozmyślałem. Po powrocie do domu wziąłem kąpiel i zauważyłem, że ktoś życzliwy przeciągnął kabel od klawiatury przez komputer i teraz piszę z klawiaturą na kolanach. Idę se zapalić skradzionego mamie fajka.
Za oknem recital:
15.08.11
Znowu śniła mi się Dominika Dymińska; muszę ją w końcu poznać. Wczoraj mi Natalka przesłała jakiś film o Jungu, którego pierwsza część mnie koszmarnie znudziła, to zapytałem, czy warto oglądać dalej, ona na to zdawkowe "nie", ja "nie obrażaj się!", a rano wita mnie tyrada, że "nigdy nie traktuję poważnie" i inne, nie będę pisał, że "sprawdzam się tylko w wierszach", jestem "tak sztuczny, że chce się rzygać" i - jest dobra pointa - "jednocześnie wiem, że kiedyś się polubimy. nie wiem kiedy. nie chce mi się już dłużej pisać, nie wychodzi mi to, jak tobie pamiętniki"; pozwolę sobie tylko dodać, że w odpowiedzi na wywiad z Jungiem przesłałem Natalce dokument o Bukowskim. Wrzucałem wam już tutaj linka? Nie pamiętam. Nie szkodzi: http://www.youtube.com/watch?v=eUokVel8lXQ
Ryzykuję trochę kopiując wypowiedź Natalki, bo ma ona na mnie srogiego haka: "wywiad" ze mną, jak jestem półmartwy, nie chciałbym, żeby to zobaczyło światło dzienne.
Święto dzisiaj. Siostra pojechała gdzieś (wakacyjnie), rodzice też zniknęli, brat śpi na łóżku obok (chyba nocował u kolegi i się nie wyspał), obejrzałem "Smokin' Aces" (od Wojtka), taka se sensacyjna rozrywka. Łukasz Gamrot zaprasza do Katowic, mieszka teraz z Koteją, więc jest gdzie przekimać, a i Grzelu wraca z Holandii, to można by się pobujać. Gdybym tylko jakiegoś pieniądza wytrzasnął! Łukasz dostał wyróżnienie w Pajbosiu, więc nie jest mi ani trochę smutno, że sam nic nie wywalczyłem, bo mam świadomość, że z początkiem września razem wpakujemy się do jednego przedziału. A! - Gamrot ujawnił na fejsie, że - tu muszę zrobić wstępniak: zimą tego roku, kiedym odwiedzał byłą dziewczynę w katowickim psychiatryku, jakimś cudem doszło do tego, że po odwiedzinach znalazłem się na parapetówce u Kotei, gdzie mnóstwo wódy i koruta, film mi się zerwał, rano mnie wyproszono z mieszkania, a po kilku tygodniach doszły mnie słuchy, że na tejże imprezie Gamrot postrzelił jakiegoś typa z wiatrówki; gościa podobno wsadzono do wanny i coś z nim później wymyślono, chyba pogotowie, tak czy siak dzisiaj Gamrot zdradził na fejsie, że ewakuując się z mieszkania zostawił mnie nieprzytomnego, siedzącego na krześle, z nożem w ręku dla samoobrony. Hehe.
Wieczorem sms: "Jedziesz do cieszanowa cipeczko? Ja pewnie tam bede pracowal tak ze wpadajcie! Zapraszam".
16.08.11
Chciałem jechać zapisać się ponownie na bezrobocie, ale nie pojadę, bo muszą upłynąć trzy miesiące od czasu ostatniej rejestracji. Ergo: nie jestem ubezpieczony. Informować o tym lekarza? Nie wiem.
Śniła mi się jakaś szkatułkowa makabra, z której pamiętam, że siedzę w więzieniu z jakąś dziewczyną i chcemy uciec, więc ona kombinuje jakiś środek, żeby trafić do szpitala, i współwięzień - w tej roli nieoceniony Jaś Kapela - załatwia jej strzykawkę, tyle że wypełnioną benzyną. Dziewczyna umiera na moich oczach, w męczarniach. Pozdrowienia, Jasiu.
Wyjaśnił się nadawca sms-ów, ufff. A żeby wyrównać poziom karmy - ojciec natrafił na "Białe serduszka" i zrobił mi zniesmaczoną tyradę, że "kurwa na kurwie", i "nie życzy sobie", i w ogóle. Z początku się przeraziłem, po "nie życzę sobie, żebyś tak pisał", że odkrył "Impresje", bo kiedy to się stanie (odkrycie "Impresji"), to poletko zostanie zamknięte. Umyłem podłogę. Źle się czuję. "Plama mokrości" bawi w mieszkaniu Kuby, brata Wojtka, bo pojechał (Kuba) do Rumunii, ja biorę się za mycie kolejnej podłogi.
Uciąłem sobie dwugodzinny spacer Słoneczną do Jawornika i z powrotem (Centralną), po czym odebrałem wiadomość: "Z przykrością informujemy, że nie zdecydowaliśmy się na publikację nadesłanego do Biura Literackiego maszynopisu. Wśród premier planowanych w 2012 roku więcej aniżeli połowę stanowić będą książki przekładowe. Wiąże się to z rozszerzeniem formuły festiwalu Port Literacki o projekt Europejskich Spotkań Pisarzy związany z Europejską Stolicą Kultury 2016. Tym samym lista "krajowych" tytułów musi być ograniczona do absolutnie najlepszych." Tyczy się to chyba zarówno "Autarkii", jak i wysłanego im niedawno "Vida Local". No nic, nie ma ciśnienia.
Kupiłem se taterkę mocną, zrobiłem kanapkę; wieczór układa się w fotelu. Jutro ma nie być cały dzień prądu w Rudniku, do siedemnastej chyba.
Dzień odmów: pismo "Akcent" do którego w czerwcu wysłałem wiersze z "Autarkii" odpisało, że tym razem nie skorzysta. A szkoda, bo to jedno z nielicznych pism, które płaci.
17.08.11
Jak wspominałem (wspominałem? tak, wspominałem) - nie było prądu, do osiemnastej. Żeby wypełnić czymś czas (na książki nie było ochoty) w południe wybrałem się do Sułkowic, do fryzjera, a później jeszcze raz do Sułkowic, na spacer. To spacer i tamto spacer. Rozmyślałem sobie dużo po drodze, ale nie chce mi się referować. Podczas pierwszej wycieczki (fryzjer) strzeliłem litrowego MAX FORCE'a, a i podczas drugiej też, i jeszcze N'Gine'a (czy jak to się pisze) w puszce, po czym mnie brzuch rozbolał i zachciało się rzygać. Trudno. Miałem się wybrać do Arka i Anki, ale dzisiaj nie dali rady, a jutro wyjeżdżają nad morze. "Plama mokrości" mnie nie zaprosiła, przez co jest mi trochę smutno, w ogóle się dzisiaj niewygodnie w swojej rudnickiej samotności czuję, źle z tym, że nie ma się do kogo odezwać, z kim podzielić bułeczką refleksji. Na przykład o roztrząsanym dzisiaj podziale na poezję postulatywną i dyskursywno-opisową.
Na komórce znalazłem notatkę sprzed paru tygodni, zapomniałem ją (jej?) zamieścić tutaj, to teraz nadrabiam - babcia, szukając dla mnie jakiegoś lekarstwa na coś w siateczce pełnej leków mówi: "Patrz, dziecko, ile ja mam mankamentów."
• • •
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (20)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (18 i 19)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (17)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (16)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (15)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (13 i 14)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (12)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (11)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (10)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (9)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (8)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (7)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (6)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (5)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (4)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (3)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (2)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (1)
• • •
Tomasz Pułka - (urodzony w 1988 r.) autor czterech tomów wierszy: "Rewers" (2006), "Paralaksa w weekend" (2007), "Mixtape" (2009) i "Zespół Szkół" (2010). Laureat Dżonki (2007) i stypendysta m. Krakowa.
• • •
Książki Tomasza Pułki w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art:
- Zespół Szkół (2010)
- Kryzys. Biuletyn poetycki (2009)