"Czytając wiersz jestem w stanie ocenić, ile mógłby zgarnąć lajków" - rozmowa z autorem fanpejdża Beka z literatury polskiej po 1989 roku

Nie da się ukryć, że w dobie Internetu dostęp do życia prywatnego pisarzy jest o wiele większy niż w czasach, gdy literatura istniała głównie na papierze. Jak pisała niedawno Anna Marchewka, kreowanie wizerunku w mediach społecznościowych stało się jednym z podstawowych warunków zaistnienia na literackiej arenie. Zatem wraz z rozkwitem pisarskich awatarów siłą rzeczy musieli pojawić się komentatorzy literackich mód, plotek i trendów. Z jednym z nich spotkali się nasi redaktorzy. Swoistym „smaczkiem” tego spotkania jest fakt, że, jak niektórzy pamiętają, Piotr Marecki jest jednym z legendarnych Kumpli…

 

Piotr Marecki: Jak to jest we Wrocławiu? Czy środowisko literackie cię kojarzy? Czy to jest tajemnica poliszynela, że środowisko posiada taką „Bekę”?

Beka z literatury polskiej po 1989 roku: Nie. Nigdy nie występowałem personalnie jako admin tego fanpejdża. Zależało mi, żeby nie być z czymkolwiek kojarzonym. Chociaż mógłbym się przyznać, bo nie jestem osobą ze środowiska. Na festiwalach bywam jako postronny czytelnik, a moje kontakty z pisarzami ograniczają się do biernego uczestnictwa w spotkaniach. Ujawnianie się zawsze jest ryzykowne. Wydaje mi się, że zwykle, gdy któryś z adminów tego typu fanpejdży się demaskuje, spotyka się z dużą falą niechęci. Nie wiem, z czego ona wynika.

PM: Rozumiem, że ten wywiad także robimy anonimowo. Nie podasz nikomu swoich danych?

BZLP: To naprawdę nikomu nie jest potrzebne. Ale też myślę, że koledzy i koleżanki, którzy wiedzą, że prowadzę tę stronę, mogliby się ze mnie śmiać, że mam parcie, by wypłynąć.Zupełnie mi na tym nie zależy.

PM: Rozmawiałem wcześniej z Recenzje z Lubimy Czytać. Autorka fanpejdża na samym początku przyznała, że jej tożsamość to tajemnica poliszynela. W Krakowie od dawna wszyscy wiedzieli o jej stronie, bo zapraszała użytkowników ze swojego profilu. Zastanawiam się więc, jak to jest we Wrocławiu. Czy te wszystkie Tajne Komplety, na czele z Konradem Górą, cię kojarzą?

BZLP: Boję się Konrada Góry, nigdy nie odważyłbym się zaprosić go na piwo. Ale wydaje mi się, że o tym, że prowadzę stronę, wiedzą tylko ludzie z mojego instytutu i najbliższe mi środowisko. A całej reszcie jest to obojętne i chyba nikt nawet nie próbował dociekać, kim jestem. Nawet raz zaproponowałem, przy okazji Portu Literackiego, że jeśli ktoś chciałby ze mną porozmawiać i powiedzieć mi, jak słaba jest moja strona, to zapraszam. Ale na szczęście nikt się nie zgłosił i wciąż jestem anonimowy. Myślałem wprawdzie o poszerzeniu działalności i przekształceniu jej w bloga poświęconego zagadnieniom współczesnego życia literackiego. Wtedy rzeczywiście robiłbym to pod własnym imieniem i nazwiskiem, ale na razie to tylko niesprecyzowany pomysł.

 

 

 

PM: Czyli nikt,absolutnie nikt ze środowiska literackiego cię nie kojarzy?

BZLP: Nie jestem do końca pewien, ale raczej nie. Jedna z osób ze środowiska literackiego, które poznałem za pośrednictwem strony, ma wielu znajomych z branży, którzy podobno wytykali jej parokrotnie, że lubi tę stronę. I to jedyny przypadek, o którym wiem.

PM: To bardzo ciekawe, bo właściwie kreujesz się na postać, o której ja, jako odbiorca, miałem wyobrażenie, że jednak zna to środowisko bardzo dobrze i dodaje ploty z pierwszej ręki.

BZLP: Wydaje mi się, że wynika to z beztroski osób aktywnych w mediach społecznościowych. Z tego, jakimi rzeczami dzielą się za pośrednictwem Facebooka, Instagrama i innych mediów. Nigdy nie było tak, że dowiedziałem się czegoś bezpośrednio od pisarza czy pisarki – po prostu wyciągałem wnioski z internetowych dyskusji. Najlepsze są zawsze na profilu Jasia Kapeli – tam to jest dużo zabawy i uciechy. Starcia pomiędzy Kapelą i Engelkingiem należą do najlepszych, z jakimi można zetknąć się w sieci. Czyste złoto.

PM: Znałeś blog Kumple?

BZLP: Tak, bardzo ubolewam, że już jest nieaktywny.

PM:Beka z literatury polskiej po 1989 roku jest w pewnym sensie kontynuacją Kumpli. Różnica jest taka, że my bardzo dobrze znaliśmy środowisko i posiadaliśmy informacje z pierwszej ręki. Dlatego jestem zdziwiony, że prowadzisz de facto profil o życiu literackim, podajesz informacje, które wyglądają jak informacje z pierwszej ręki, a osobiście nie znasz tych ludzi.

BZLP: Początkowo to nie było pomyślane jako „kronika życia literackiego w dobie aplikacji mobilnych”. Założyłem fanpejdż dla żartu i nie spodziewałem się, że spotka się z takim powodzeniem. Myślałem, że skończy się na kilkunastu polubieniach, zwłaszcza że nie miałem żadnego doświadczenia w prowadzeniu tego typu stron. Ale w miarę jak wszystko się rozrastało, zmieniłem trochę strategię i od wrzucania krótkich wierszy z przekleństwami, które cieszyły się bardzo dużą liczbą polubień, przekształciłem stronę w coś w rodzaju kroniki życia literackiego.

PM: Z jednej strony to kronika życia, ale publikujesz też wiersze, które stają się niezłym lolkontentem.

BZLP: Tak. I przyznaję, że czasem… nie wiem, czy powinienem o tym mówić, ale chyba powiem. Czasem, kiedy przez dłuższy czas nic się nie dzieje w środowisku, a przynajmniej nic, o czym mógłbym się dowiedzieć za pośrednictwem stron, o których wspominałem, wybieram sobie jakiś krótki wiersz, żeby ludzie przypomnieli sobie, że strona istnieje. I rzeczywiście, wiersze cieszą się największą popularnością.

PM: Kto jest dla ciebie największym mistrzem lolkontentu?

BZLP: Na początku najchętniej korzystałem z antologii wydanej przez Dunina-Wąsowicza i Vargę, czyli Macie swoich poetów. Właściwie nadal mógłbym to robić, gdybym był mniej ambitny. Bo jeśli mam tam, powiedzmy, 300 stron wierszy, z czego połowa, przynajmniej w moim odczuciu, nadaje się do publikacji jako lolkontent, mógłbym to ciągnąć długo. Najchętniej zawsze udostępniam Bohdana Zadurę, bo dziwi mnie, że cieszy się aż taką popularnością, zwłaszcza w środowisku wrocławskim. W Krakowie chyba nie jest tak poważany, jak u nas? Bo we Wrocławiu na każdym Porcie Literackim był obnoszony jako król poetów i przyznam, że zawsze mnie to trochę bawiło.

 

 

Po prostu Bohdan Zadura.

Posted by Beka z literatury polskiej po 1989 roku on 26 luty 2015

 

PM: Jaworski też bardzo często się pojawiał u ciebie.

BZLP: Tak, ale tutaj akurat miałem dylemat natury moralnej, bo jeśli jestem dobrze poinformowany, ma on dość poważne problemy zdrowotne, więc jednak to trochę nieeleganckie podśmiechiwać się z niego. Tego samego rodzaju dylematy miałem z Nahaczem, on ma też bardzo duży potencjał bekowy, ale stwierdziłem, że ta rana dla niektórych jest zbyt świeża.

Aleksandra Małecka: Czyli wyznaczasz granicę między beką a hejtem?

BZLP: Tak, zdecydowanie.

PM: To jak postrzegasz różnicę?

BZLP: Beka, przynajmniej w moim rozumowaniu, ma dość łagodny charakter. A hejt… jeśli chodzi o hejt, to lepiej pytać o Jarosława Kuźniara, który zajmuje się nim w Dzień dobry TVN. Gdybym miałbym określić to, co robię, powiedziałbym, że moja aktywność wynika z jakiejś sympatii, którą żywię wobec autorów – delikatnie ich podszczypuję. Chociaż nie jestem pewien, czy to w ogóle do nich dociera. Podejrzewam, że nie. Parę razy zaczepiałem Witkowskiego, ale nie zniżył się do mojego poziomu, nad czym ubolewam.

PM: Budujesz taką hierarchię, że są autorzy mający „potencjał bekowy” i według niej sobie ich dobierasz?

BZLP: Staram się skupiać na życiu literackim jako takim. Obecnie chyba najlepiej lajkowany jest Twardoch. Ale wynika to z tego, że ludziom trudno pogodzić się z faktem, że ktoś, kto jeszcze parę lat temu wydawał drugorzędną fantastykę, teraz jest jednym z najchętniej czytanych polskich autorów, plus ma jakieś kontrakty z Mercedesem.

 

 

Co cię boli? Czy aż tak cię to boli, Że Szczep Twardoch ma szansę Dziś uczciwie zarobić?

Posted by Beka z literatury polskiej po 1989 roku on 3 lipiec 2015

 

PM: To ciekawe, bo teraz w wydawnictwie pracujemy nad książka o życiu literackim Krakowa, która niebawem się ukaże. Mało w niej jednak literatury. Ty, prowadząc stronę o życiu literackim, gdzieś te utwory mieścisz.

BZLP: Tak, ale głównie po to, żeby zwiększyć zasięg strony. Kiedy ostatnio zdarzyło mi się wrzucić ten wiersz Jaworskiego, który przekroczył tysiąc polubień (co wydało mi się zaskakujące, bo był według mnie mało zabawny), zrobiłem to tylko dla zwiększenia klikalności. Gdyby to jednak zależało od moich preferencji, skupiłbym się wyłącznie na życiu literackim. Tego contentu dla mnie, czyli dla kogoś spoza środowiska, jest za mało.

PM: Co więc było dla ciebie takiego ciekawego w życiu literackim? Musiał być jakiś impuls. Pamiętam, że gdy zakładaliśmy Kumpli, Justynie Sobolewskiej urodziło się dziecko. Siedzieliśmy wtedy sobie – Dunin, Lipszyc i ja – i stwierdziliśmy: „Ale by było super mieć medium informujące o takich rzeczach!”.

BZLP: Coś w rodzaju Pudelka dla osób zainteresowanych życiem literackim. Tak, to jest fascynujące, że mieliście taki pomysł.

PM: Owszem (śmiech). Wprawdzie było coś wcześniejszego, tacy Pre-kumple. Prowadziliśmy kronikę towarzyską, na co wszyscy wtedy jeszcze naprawdę się obrażali. A co było dla ciebie podobnym impulsem? Z tego co pamiętam, jako pierwsze wrzuciłeś zdjęcie Kuczoka.

BZLP: Tak, to był moment przełomowy, kiedy życiem autorów zaczęły się interesować media pokroju Pudelka. Twardoch pierwszy raz na Pudelku pojawił się przy okazji współpracy z Mercedesem.

PM: Twardoch, Grochola…

BZLP: No tak, ale Grochola nie jest osobą poważaną w środowisku.

PM: Ale śledzisz jednak tych autorów. Widziałem na twoim profilu Janusza L. Wiśniewskiego…

BZLP: Ale Wiśniewski, jak zdążyłem zauważyć, aspiruje do bycia w miarę poważnym autorem.

PM: Grochola napisała taką książkę Trzepot Skrzydeł, która miała dosyć wysokie aspiracje. Uwielbiała ją lewicująca krytyka literacka.

BZLP: Nie pamiętam tej książki. Akurat Grochola najbardziej kojarzy misię z książkami, ekranizowanymi z udziałem Danuty Stenki, Grażyny Wolszczak. No ale jeśli Pudelek dzisiaj donosił, że zmarł Żuławski, nie można ignorować tego medium. Oni chyba też aspirują do czegoś więcej w tej chwili.

PM: Czyli głównym impulsem było to, że pisarze zaczęli pojawiać się na Pudelku?

BZLP: Tak, że wkroczyli dumnie w XXI wiek. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.

PM: I zaczęło się od zdjęcia Kuczoka.

 

 

Drodzy Bekowicze i Bekowiczki,Ponieważ sierpień to miesiąc miłosnych uniesień, postanowiliśmy poświęcić go niemal w ca...

Posted by Beka z literatury polskiej po 1989 roku on 3 sierpień 2014

 

BZLP: Tak, słynna sesja w „Gali”. Jak już mówiłem, początkowo było to pomyślane jako żart, który nie miał wykroczyć poza 30 polubień. Ale pomyślałem, że to zdjęcie Kuczoka z Agatą Passent w pościeli będzie robiło całkiem spore wrażenie. Mnie zawsze bawiło, że Kuczok, który wcześniej był znany głównie z Gnoju, zaczął się udzielać w kolorowych pismach. Czy to dobrze, czy źle – nie mnie oceniać, ale jednak był to moment, który wiele osób kojarzy jako symptom jakiejś zmiany w tym obszarze.

PM: Czy ta aktywność jest związana w jakiś sposób z twoim życiem zawodowym? Piszesz doktorat z życia literackiego? Studiujesz polonistykę? Jesteś na specjalności krytycznej?

BZLP: Studiuję polonistykę. Ale życie literackie, jako takie, przed fanpejdżem nie było jednym z obszarów moich zainteresowań. Nigdy się nim specjalnie nie pasjonowałem. Z czasem jednak wszedłem w temat i odkryłem, że ma spory „potencjał memiczny”.

PM: Porozmawiajmy teraz o słowie „beka”. Jak je odbierasz? Czy są inne „beki”, na których się wzorowałeś?

BZLP: To jest jedna z największych tajemnic, bo nie potrafię sobie tego przypomnieć, a próbowałem, zanim tu przyszedłem. Strona istnieje od dwóch lat. Nie pamiętam, abym w momencie jej zakładania jakoś intensywniej przyglądał się fanpejdżom poświęconym „bece”.

PM: Ale rozumiem, że w twoim słowniku to słowo funkcjonowało. Bo teraz wszystko można skwitować słowem „beka”. Ale wtedy?

BZLP: To jest dobre pytanie. Ubolewam trochę nad nazwą strony, bo nie jest szczególnie wyrafinowana i kojarzy mi się z dosyć mało wyszukanym contentem. Jednak „beki” dotyczą teraz wszystkiego – Beka ze sztuki współczesnej, Beka z performance, Beka z Engelkinga itd. Więc jeśli komuś zależy na dotarciu do jak największej liczby odbiorców, to taka nazwa już jest trochę nieświeża. Nie wiem, czy nadal używa się „beki” na taką skalę i zakłada się tyle stron co wtedy, ale w tamtym momencie to była chyba najlepsza strategia, jeśli chodzi o nazwę. Tak jak zresztą mówiłem, nie zależało mi na dotarciu do większej grupy osób. Wszystkim rządził przypadek.

PM: Twój fanpejdż jednak jest… no, niepoważny. Tu dochodzimy do pytań o strategię. Czy to był głos inteligenta w sieci?Jak się to zrodziło? Z chęci wygenerowania lolkontentu czy też była intencja promocji czytelnictwa?

BZLP: Tak naprawdę, wszystko zrodziło się z mojej skrajnej niechęci do stron promujących czytelnictwo. Wszelkie tego typu inicjatywy zaczęły wydawać mi się pomylone. Nie chcę wymieniać żadnej z nazwy, bo obrażanie nie jest moim zamiarem, ale pamiętam, że wtedy, w 2014 roku, było dużo stron, które zamierzały promować czytelnictwo, a udostępniały wiersze, które mnie przynajmniej wydawały się mocno chybione. Możliwe, że to najważniejszy z impulsów. Te wszystkie Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka.

PM: Robisz to wszystko za darmo?

BZLP: Moja działalność jest non-profit. Nie jestem w stanie na tym zarabiać. Nie wiem nawet, czy się da – chyba nie. Poświęcam fanpejdżowi sporo czasu, bez żadnych materialnych korzyści. Przy czym nie próbuję w tej chwili wzbudzić w nikim litości. Po prostu stwierdzam fakt – tak to wygląda.

PM: Ale paradoksalnie robisz bardziej pożyteczną robotę, jeśli chodzi o promocję czytelnictwa, niż strony, które przed chwilą wymieniłeś.

BZLP: Tak, nie chcę się przechwalać, ale wydaje mi się, że niektórzy z tych poetów, którym nie do końca odpowiadało to, że ich wiersze znalazły się na mojej stronie, powinni być mi w jakiś sposób wdzięczni za to, że usłyszało o nich większe grono. Przypominam sobie, że kiedy robiłem tydzień Beki z Dąbrowskiej (dostała Nagrodę Szymborskiej) i udostępniłem trzy wiersze jej autorstwa, nie była zbytnio znana poza środowiskiem. Ktoś, kto zobaczył te wiersze na fanpejdżu, mógł zastanowić się nad kupnem jej tomiku – chociażby dla beki. Ale też nie chcę przypisywać sobie zasług, bo moja działalność jest mocno niepoważna. Wydaje mi się, że moi rodzice, gdyby dowiedzieli się, że po tylu latach edukacji zajmuję się śmieszkowaniem w Internecie, mogliby zapłakać się na śmierć.

PM: Czyli rodzice też nie wiedzą?

BZLP: Nie, nie mówiłem im. Czasem jest mi zwyczajnie wstyd, że zajmuję się czymś tak niepoważnym.

PM: Gdy prowadziliśmy Kumpli, też myślałem o tym, że w ten sposób bardzo wiele osób dowiedziało się o literaturze i kwestiach z nią związanych. Wiele z nich nam potem dziękowało. Czy też tego doświadczasz? Dostajesz wiadomości na fejsie, w których ktoś ci dziękuje? Czy członkowie pola literackiego są zadowoleni, czy mają raczej poczucie, że ich obrażasz? Jak to wygląda?

BZLP: Raczej staram się nie zbliżać do granicy, po przekroczeniu której ktoś mógłby poczuć się urażony. Staram się też strofować niektórych czytelników mojej strony. Kiedy ktoś nabija się z tego, jak Jaś Kapela wygląda, pisząc, że ma mono-brew i nie jest zbyt zmysłowy, staram się przywołać go do porządku. Wydaje mi się też, że prowadzenie tego typu stron wiąże się ze sporą odpowiedzialnością. No, może to trochę za duże słowo – ale na pewno trzeba odpowiednio dobierać treści. Staram się nie śmiać z rzeczy, które kogoś mogą urazić.

PM: A czy zdarzało ci się cenzurować komentarze? Gdy ktoś np. za bardzo obraził Jasia Kapelę, to go wyrzuciłeś?

BZLP: Nigdy nie usunąłem żadnego komentarza, ale staram się czytać, co ludzie piszą. Jeśli ktoś przekroczy granicę, o której mówiłem, staram się reagować. Wydaje mi się, że przynajmniej tyle mogę zrobić.

PM: Ale Agata Passent wypowiadała się u ciebie, jakbyś właśnie przekroczył tę granicę?

BZLP: Tak, akurat w sprawie postu, z którego nie jestem do końca dumny, bo mógł zostać opacznie zrozumiany. Wtedy Pudelek podał do informacji, że Kuczok i Passent spodziewają się dziecka. Z braku contentu spytałem użytkowników, jak ich potomek mógłby się nazywać. Nie wiem, czy to nie jeden z momentów, w którym przekroczyłem wspomnianą granicę, bo jednak dotknąłem czyjegoś życia prywatnego. Strony, które szkalują różnego rodzaju osoby publiczne na większą skalę, śmieją się z ich wyglądu bądź jakichś chorób – dla mnie to o krok za daleko.

PM: Nie masz wrażenia, że twoja działalność skupia się na tych kilku osobach-avatarach, które przekroczyły już wszelkie możliwe granice „beki”? Mowa tu o samym Witkowskim, ale nie tylko. Szczepan Twardoch,Kaja Malanowska...

BZLP: Najmocniej obnaża się chyba właśnie Kaja Malanowska. Pisze otwarcie o swoich problemach zdrowotnych i z tego też staram się nie natrząsać. Chociaż niektóre jej posty były bardzo zabawne i miały spory potencjał, ale po jakimś czasie przestałem do niej zaglądać, bo stwierdziłem, że skoro jest chora, to lepiej, żeby nie musiała przejmować się faktem, że ktoś ją tam zaczepia w Internecie. Dałem sobie po prostu spokój.

AM: Czy twój warsztat polega na tym, że od czasu do czasu sprawdzasz jakąś listę stron?

BZLP: Tak, wygląda to tak, że jeśli Pudelek nie doniósł o czymś szczególnie ciekawym, zaglądam na profile pisarzy, po których mogę się spodziewać czegoś w miarę zabawnego. Najpierw oczywiście sprawdzam Jasia Kapelę – tam jest zawsze dużo contentu, ale skoro on sam nabija się z siebie, to nie jest już tak zabawne. No i, jak już mówiłem, ludzie bardzo emocjonalnie reagują na jego działalność, więc staram się nie dokładać mu dodatkowych ciężarów, chociaż sam Kapela chyba tego właśnie chce. Potem zaglądam do Twardocha – choć nie jest już tak aktywny jak Kapela. Wrzuca zdjęcia z podróży albo że zaczął boksować. Wojciech Engelking też jest bardzo wdzięcznym tematem i jest chyba jednym z pisarzy, którzy najaktywniej udzielają się na bece, co jest bardzo sympatyczne. Dehnel też jest dość wdzięczny.

 

 

 

PM: Genialna była twoja propozycja w sondzie na temat tego, jaki był największy spór literacki po 89. roku – Jacek Dehnel walczący z każdym komentarzem na swój temat.

BZLP: Staram się często robić sondy – to jest najciekawsze. Ludzie piszą wtedy w komentarzach w miarę zabawne rzeczy.

PM: To samo robiliśmy na Kumplach – sondy, zdjęcia, komentarze, podsumowania. U ciebie są nawet zdjęcia z Kumpli... na przykład z Żulczykiem.

BZLP: Tak, wykorzystałem to zdjęcie u siebie. Kapela siedzi na kolanach u Żulczyka. Zabawne czasy, ubolewam, że się skończyły.

 

 

Pełen bolesnych rozstań i gwałtownych sporów rok 2014 powoli dobiega końca, wypadałoby więc zastanowić się nad tym, któ...

Posted by Beka z literatury polskiej po 1989 roku on 30 grudzień 2014

 

AM: Nie miałeś nigdy kłopotów z prawami autorskimi?

BZLP: Dziwię się, ale nikt się nie zgłaszał w tej sprawie. Nawet tagowałem w postach niektóre wydawnictwa, żeby je trochę zdenerwować, ale nikt nigdy się nie odezwał.

AM: Czyli jednak trochę jesteś trollem?

BZLP: Możliwe.

AM: Nie boisz się, gdy nagle na profilu pojawia się jakiś pisarz i wdaje się w polemikę? Bo gdyby odezwały się jakieś wydawnictwa, to wiadomo – tylko nakręciłyby bekę. Ale pisarze jednak mogą więcej.

BZLP: Biuro Literackie kiedyś się odezwało, ale nie pamiętam, przy okazji jakiego postu. A, wiem. Wrzuciłem jakiś wiersz, a oni w komentarzu polecali cały tomik. Coś typu: „Jeśli podoba wam się wiersz, kupcie cały tomik”. To było całkiem zabawne.

PM: Klasyczny buzz-marketing.

BZLP: Trudno mi jednak ich krytykować, bo zdaję sobie sprawę z tego, jak niewdzięcznym zajęciem jest prowadzenie fanpejdża wydawnictwa. Zdaję też sobie sprawę, kto się tym zajmuje – nie są to redaktorzy, tylko różnego rodzaju stażyści i początkujący seowcy. W większości przypadków, podejrzewam, są to ludzie w moim wieku, ich to bezpośrednio dotyczy, więc dręczenie ich mija się z celem.

PM: To jak z tym trollingiem? Chciałbym jasną deklarację: tak/nie.

BZLP: Nie czuję się trollem, ale wydaje mi się, że niektóre z moich działań mogą zostać tak odebrane. Nigdy nie myślałem o sobie jako o internetowym trollu. To jeszcze smutniejsze niż prowadzenie fanpejdża na Facebooku.

PM: Ale trolling oceniasz jednoznacznie jako sprawę negatywną?

BZLP: Może to zależy od tego, jakiego rodzaju to trolling. Pamiętam wywiad Kapeli o tym zjawisku…

PM: No właśnie, bo on został konsekrowany literacką pozycją, Dobry troll…

BZLP: Jeśli dobrze pamiętam, nie zaczynał jako troll, ale na slamach. Chyba stał się trollem dopiero potem.

AM: Interesują cię też instytucje pola literackiego?

BZLP: Staram się je śledzić, ale takie polityczne rozgrywki między pisarzami nie spotykają się z większym odzewem, o czym już kilkukrotnie się przekonałem. No chyba że to będzie naprawdę coś mocnego, tak jak Honet odmawiający przyjęcia nagrody – kiedy mówił o członkach jury, że idą najebać się piwem i sikać pod mostami czy coś podobnego. Staram się to śledzić, tyle że bardziej dla siebie niż na potrzeby strony.

PM: Jak wygląda feedback? Ludzie do ciebie piszą wiadomości?

BZLP: Bardzo często ludzie proszą mnie o udostępnianie ich własnych wierszy, licząc na to, że zwiększy to ich popularność. A kiedy odmawiam, bo jednak nie uważam się za arbitra smaku, piszą, że sprawiłem im tym przykrość, że jest im smutno, bo nie są wystarczająco źli, by trafić na moją stronę. To dla mnie dosyć zaskakujące.

PM: Czyli mają dystans do siebie? To nie jest na serio…

BZLP: To okazja dla nich, żeby jakkolwiek wypłynąć.

PM: Czyli stałeś się mimochodem instancją literacką, która jest w stanie ustawiać hierarchie?

PM: Nie chciałem, ale tak się stało. Przynajmniej dla niektórych odbiorców.

 

 

 

AM: Ale w ogóle to lubisz poezję, prawda?

BZLP: Wolę prozę.

AM: Bo tak pomyślałam, że aby kręcić bekę z wierszy wbrew opiniom uznanych instancji krytycznych, krytyków, nagród, trzeba mieć jednak odwagę i pewność własnego rozpoznania…

BZLP: Ja nie twierdzę, że znam się na poezji…

AM: Jednak coś pozwala ci ocenić, że będzie beka lub nie.

BZLP: Czytając wiersz jestem w stanie ocenić, mniej więcej, ile mógłby zgarnąć lajków. To już takie lekkie zboczenie. Czasem idę do Empiku, przeglądam różne rzeczy, robię zdjęcia i wrzucam – bo wiem już mniej więcej, co ludzi śmieszy, co zadziwia.

PM: Czyli sięgasz jeszcze do takich klasycznych instancji jak czasopismo literackie?

BZLP: Tak, zdarza mi się.

PM: To ciekawe, bo mam wrażenie, że osoby w twoim wieku nie czytają już w ogóle czasopism literackich. Nawet ci mający jakieś zwiększone praktyki czytelnicze są w stanie ograniczyć się do tego, co jest w sieci.

BZLP: W czasopismach literackich publikują ludzie cały czas liczący na jakiś większy rozgłos i trochę wstyd mi się nad nimi znęcać. To tak jakbym poszedł do prowincjonalnej biblioteki i wyszukiwał tam tomiki wydane z okazji dnia ziemniaka, jakiejś pani Bożeny pracującej w księgowości, która całe życie chciała pisać wiersze, co umożliwił jej jakiś miejski dom kultury. Ja bym to wrzucił, ludzie by się nad nią pastwili – po co? A jeśli mamy autorów znanych, nagrodzonych, mających wielu czytelników, to nie mam tego rodzaju dylematów, bo wiem, że zawsze się to jakoś obroni.

PM: Obserwujesz w ogóle pole literackie? Bo skoro pojawiły się takie strony jak twoja czy wcześniej Kumple, to zastanawiam się, czy na arenie pola literackiego czegoś nie zastąpiły? Na przykład tradycyjnej krytyki.

BZLP: Wydaje mi się, że jest dużo blogów/stron poświęconych krytyce literackiej. Niektóre z nich cieszą się nawet sporym powodzeniem. Na przykład Kurzojady – ludzie tam bardzo często zaglądają. Nie wiem, czy możemy powiedzieć, że zastąpiło to krytykę. Jest to bardziej rodzaj przypisu do niej.

PM: Jakim tradycyjnym sformułowaniem mógłbyś to opisać? Bo na przykład kiedy prowadziliśmy Kumpli, mówiliśmy, że to jestknajpa literacka. Ludzie się schodzili z całej Polski i komentowali, tak jak przy piwie się gada. Siebie też byś tak widział?

BZLP: Tak, myślę, że można tak powiedzieć.

PM: Czy może jest to następny krok po fanzinach poświęconych ulubionym pisarzom?

BZLP: Nie można powiedzieć, że to jest fanzin. Mam swoich ulubieńców, o których jestem pytany, bo ludzie wychodzą z założenia, że skoro zachowuję się, jakbym był tym arbitrem smaku, mają prawo wiedzieć, co czytam. Staram się jednak unikać odpowiedzi. Jeśli miałbym wspomnieć o tym, co mówiliśmy wcześniej o edukacyjnym charakterze strony – to w dniu śmierci Konwickiego opublikowałem post bardzo na poważnie. Uprzedziłem wcześniej, by nikt nie odebrał tego jako naigrawanie się ze śmierci, i wydaje mi się, że można to jakoś połączyć: bekę z edukacją.

AM: Czy nie boisz się, że mógłbyś stracić wiarygodność publikując coś na poważnie? Gdybyś coś serio rekomendował?

BZLP: Tak, o tym też myślałem. Podejrzewam, że mniej więcej tak to by się skończyło.

 

 

W tym tygodniu nie będzie Beki. Do widzenia, Panie Tadeuszu. "Spoglądam na swoje życie z oddali. Zdarzały mi się...

Posted by Beka z literatury polskiej po 1989 roku on 8 styczeń 2015

 

AM: Na zdjęciu w tle fanpejdża masz ustawione koszulki z deklaracjami wsparcia dla Rymkiewicza z okresu jego sporu prawnego z „Gazetą Wyborczą”. Czy śledzisz też literaturę prawicową?

BZLP: Przyznaję, że długo zastanawiałem się, czy nie poszerzyć swojej działalności o tę gałąź literatury, ale z czasem doszedłem do wniosku, że autorzy publikujący na pierwszej stronie „W Sieci” wiersze o Smoleńsku sami strzelają sobie w stopę. Ale pamiętam, że Kapela w jednym z postów zarzucał mojej stronie, że atakuję pisarzy mainstreamu i tych bardziej lewicowych, omijając prawicowców. Musiałem odpisać mu w jednym z postów, że moja strona ma charakter apolityczny. To nigdy nie było moim zamierzeniem. Przypominam sobie, że kiedyś wrzucałem Ziemkiewicza – jakiś opis stosunku oralnego. Te książki są fantastyczne, ale nie wszystkie nadają się do obśmiania. Niektóre są śmieszne same w sobie, więc po raz kolejny pytam: po co?

AM: Po lewej stronie też jest wiele rzeczy, które są śmieszne same w sobie…

BZLP: No tak, ale patrząc po tym, jakie strony mam wśród wyświetlających mi się w feedzie, łatwiej jest mi być na bieżąco z autorami wydawanymi przez Krytykę Polityczną niż przez wydawnictwa prawicujące.

 

 

Uwaga, uwaga, konkurs.Kochani bekowicze i bekowiczki,z okazji zbliżających się urodzin Beki ogłaszamy konkurs, w któ...

Posted by Beka z literatury polskiej po 1989 roku on 29 wrzesień 2014

 

PM: Dlaczego Kuczok znalazł się na kubku rozdawanym z okazji któregoś z konkursów? Dlaczego właśnie on?

BZLP: Udało mi się znaleźć bardzo ładne zdjęcie, na którym wyglądał, jakby przeżywał miłosne uniesienie. Postanowiłem więc zorganizować konkurs, w którym do wygrania był ten właśnie kubek. Udział wzięły trzy osoby – zadziwiająca liczba, spodziewałem się co najmniej dziesięciu, co też zniechęciło mnie do organizowania dalszych konkursów. Zdjęcie jest po prostu zabawne samo w sobie.

PM: Czy można ten kubek jeszcze gdzieś dostać? (śmiech)

BZLP: To była produkcja własna, na specjalne zamówienie.

PM: Porównujesz się z innymi stronami produkującymi lolkontent z życia literackiego?

BZLP: Nie, ale czasem zaglądam na te, które starają się diagnozować zasięg czytelnictwa w Polsce. Często uciekam z nich przerażony.

PM: Czyli? Na przykład?

BZLP: Tak jak mówiłem – nie chcę wymieniać nikogo z nazwy, bo wydaje mi się to trochę nie na miejscu.

PM: Czyli stron zajmujących się różnymi aspektami życia literackiego nie kojarzysz?

BZLP: Teraz najpopularniejsze są strony wrzucające czarno-białe zdjęcia kotów opatrzone cytatami ze Świetlickiego. To się bardzo dobrze sprzedaje. Takie strony same się robią, bo jednak czarno-białych zdjęć z kotami jest całkiem sporo w Internecie. A to też jest skierowane do jakiejś określonej grupy ludzi. Ja nie wiem, kim jest odbiorca mojej strony.

AM: Ale masz statystyki, prawda?

BZLP: Mam.

AM: I co z nich wynika?

BZLP: Że moim odbiorcą jest młody, wykształcony, z dużych ośrodków. Ktoś pomiędzy dwudziestym a trzydziestym rokiem życia, mieszkający w mieście, którego liczba przekracza 400 tysięcy mieszkańców.

PM: A masz jakieś określone godziny, w których wrzucasz swoje posty? Bo np. autorka fanpejdża Recenzje z Lubimy Czytać ceni sobie godzinę dziewiątą.

BZLP: Nie wrzucam nigdy nic o 9:00. Wrzucam albo o 13:00, albo o 21:37. Wtedy jest największy odbiór. Kontaktowałem się kiedyś z innymi adminami i każdy mówił, że wrzuca o zupełnie innej godzinie, i że jego godzina jest najlepsza. Ale nie wpadłem na 9.00. Wydaje mi się, że wtedy jeszcze wszyscy śpią.

AM: Wspomniana adminka twierdzi, że wtedy wszyscy przychodzą do pracy i zaczyna się prokrastynacja.

BZLP: Może moi odbiorcy nie pracują.

PM: Czy myślisz, że udało ci się wykreować grupę osób, które stale u ciebie komentują? A może przyciągnąłeś trolli?

BZLP: Trolli? Jeszcze się z nimi nie spotkałem. Nie wiem, czy można mówić o społeczności, ale jest pewna grupa, która reaguje na każdy mój post.

AM: Jest jedna osoba, na którą zwróciliśmy uwagę, komentuje każdy post.

BZLP: Tak, to jest moja koleżanka ze studiów. Mam jeszcze kogoś w rodzaju psychofana, ale wolałbym o tym nie mówić.

AM: Masz poczucie zagrożenia?

BZLP: Trudno się nie zaniepokoić, gdy ktoś pisze do mnie 4 razy dziennie…

PM: Myślisz, że nastał dobry czas na robienie „beki”?

BZLP: Tak, myślę, że to czas nadzwyczajnego urodzaju. Mieliśmy Karpowicza, mieliśmy Twardocha. Literatura wchodzi na Pudelka. Cieszę się, że mogę to obserwować i w jakiś sposób się do tego przyczynić. Pamiętam, jak na Pudelku sugerowano, że Twardoch mógłby sobie operacyjnie zmienić kształt twarzy. To było zabawne.

PM: Czemu więc Twardoch, a nie Michaśka, który jest symbolem takiego właśnie funkcjonowania?

BZLP: Jeśli chodzi o Witkowskiego, jak już wspomniałem, on sam jest mega bekowy, więc na Bece nie ma takiego efektu.

PM: No dobra. A czy są jacyś pisarze, którzy pojawiają się na Bece ze względu na sympatię albo antypatię? Chciałbyś się czymś takim podzielić?

BZLP: Jestem przepełniony miłością do wszystkich.

AM: Ale chyba najlepiej jest kręcić bekę z tych pisarzy, którzy do swojego wizerunku podchodzą bardzo poważnie?

BZLP: Tak, dlatego Twardoch jest najlepszym przykładem. On chyba nie za bardzo potrafi śmiać się z samego siebie. Przynajmniej takie sprawia wrażenie.

AM: A wśród pisarek? Kto najlepiej się nadaje?

BZLP: Jestem psychofanem Dominiki Dymińskiej. Obserwuję ją na wszystkich platformach społecznościowych. Z niecierpliwością czekam na okazję, by wyznać jej moją miłość na żywo.

AM: Dziękujemy w takim razie za miłą rozmowę. Życzymy powodzenia w dalszym arbitrażowaniu życiu literackiemu.

BZLP: Dziękuję również. Pozdrawiam czytelników Ha!artu.

Spisał, zredagował i wstępem opatrzył: Konrad Janczura

• • •

Podręcznik-klucz do uniwersum literatury polskiej po 1989 roku!

Literatura polska po 1989 roku w świetle teorii Pierre'a Bourdieu

ZOBACZ KSIĄŻKĘ

Podręcznik Literatura polska po 1989 roku w świetle teorii Pierre'a Bourdieu to książka pionierska i przełomowa. Pionierska, ponieważ jej autorzy jako pierwsi w polskim piśmiennictwie przeprowadzili analizę polskiego życia literackiego ostatnich dwudziestu pięciu lat przy użyciu metodologii Pierre’a Bourdieu. Przełomowa, ponieważ po tej publikacji badania nad polską literaturą nie będą mogły być takie same.

Prof. Przemysław Czapliński (fragment recenzji)

• • •

Czytaj także:

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information